"Koniec mojej książki to koniec bohatera..." - wywiad z Olehem Poliakovem, autorem książki "Niewolnice i przyjaciele pani Tekli"
Drodzy Czytelnicy!
Pamiętacie przedświąteczną akcję zadawania pytań do Oleha Poliakova? Dzisiaj macie okazję przeczytać jej efekty. Dwie Czytelniczki wraz z administratorem fan page'a zadały autorowi kilka pytań.
Życzymy Wam inspirujących wrażeń i refleksji!
Sonia M.:
Czy w kolejnych książkach są nawiązania do sytuacji politycznej na Ukrainie?
W moich dwóch pierwszych powieściach „Niewolnice i przyjaciele pani Tekli” oraz „Kroniki mglistej Troi” całkowicie unikałem polityki. Dopiero w ostatniej, zatytułowanej „Mroźna Karuzela” spróbowałem pokazać społeczne zawirowania przez zastosowanie narracji prozy chimerycznej (ukraińska wersja magicznego realizmu), której twórcą zostałem nazwany przez ukraińskie media.
Akcja i główna fabuła powieści „Mroźna karuzela” rozpoczynają się na kijowskim Majdanie Niepodległości w latach 2013–2014, podczas wydarzeń znanych na całym świecie jako „rewolucja godności”. W książce są i politycy i polityka. Ale nie jest to powieść typowo polityczna, została nazwana nawet przez jednego z recenzentów „zimowym romansem o miłości”, a przez innego: „odyseją bohaterki Krystyny na tle Iliady Majdanu”.
„Mroźna Karuzela” to przede wszystkim opowieść o skomplikowanych relacjach między córką i matką, o narodowym strachu Ukraińców przed głodem (na który miał wpływ między innymi Hołodomor*), to także opowieść o zbrodni i karze, o zwalczaniu narodowych i jednostkowych kompleksów, wreszcie o poszukiwaniach nowej wymarzonej Ukrainy.
W tym sensie nawiązuję do sytuacji politycznej na Ukrainie.
*Hołodomor - wielki głód na Ukrainie (ukr. Голодомор, dosł. „zamorzenie głodem”) – wywołana sztucznie przez komunistyczne władze ZSRR klęska głodu w latach 1932–1933 w ZSRR, która szczególne nasilenie przybrała na terytorium ówczesnej Ukraińskiej SRR (dzisiejsza Ukraina wschodnia i centralna) – za Wikipedią.
Czy rynek wydawniczy ukraiński jest łatwiejszy od polskiego? Głównie mam na myśli wydanie pierwszej książki - marketing oraz ilość czytelników.
Jak dziwnie by to nie zabrzmiało, pierwszą znacznie łatwiej było wydać w Polsce niż na Ukrainie. Myślę, że przede wszystkim dlatego, iż polski wydawca zwraca uwagę na treść, a dopiero potem na nazwisko autora i na ilość znajomych na Facebooku. Ogólnie rzecz biorąc, ukraińska społeczność literacka jest dość skorumpowana: zwykle pisarze i krytycy o określonym nazwisku promują swoich przyjaciół lub krewnych w mediach, przeoczając lub celowo pomijając innych autorów i mocniejsze teksty. Podejrzewam, że tak dzieje się (mniej więcej) na całym świecie. Jednak na Ukrainie ma to groźny wymiar, ponieważ szkodzi zarówno literaturze, jak i szeroko rozumianej kulturze. Dlatego literatura ukraińska (w swojej ilości) jest tak prowincjonalna i marginalna. Pod względem marketingowym moja polska wydawczyni Magdalena Koperska w ciągu sześciu miesięcy zrobiła więcej niż jej ukraińscy koledzy po fachu w ciągu pięciu lat. A liczba czytelników w Polsce rośnie z każdym dniem - czuję z nimi głęboką więź! - i wierzę, że wkrótce dogonią liczbę ukraińskich czytelników.
Trzecie i chyba najważniejsze pytanie, czy będzie Pan pisał kolejną część Tekli? Czuję niedosyt, jeśli chodzi o dalsze losy Artiego. Odnoszę wrażenie "otwartej furtki".
Jest to bardzo częste pytanie, które mi zadają czytelnicy. Czy będzie kontynuacja powieści „Niewolnice i przyjaciele pani Tekli” lub innych książek? Jestem zmuszony Cię rozczarować: nie będzie kontynuacji żadnej powieści. Przyczyną nie jest fakt, że jestem zbyt leniwy, żeby stworzyć dalsze historie Artema i Tekli, Tomy czy innych bohaterów, ale dlatego, że oni po prostu wyczerpali swoją życiową energię, choć faktycznie nadal żyją ze względu na otwartą narrację moich książek… Ale jeśli dalej rozwijałbym ich życiorysy - to byłby to smutny los bohaterów z serialu… kiedy nic już nie zostaje i pojawiają się natrętne pytania: jak dalej potoczy się los bohaterów, jak zmieni się fabuła, co jeszcze wymyśli autor? Oczywiście fabuła w moich książkach odgrywa ważną rolę, jednak o wiele ważniejsze jest dla mnie stworzenie atmosfery metafizycznej tajemnicy przyszłości, aby każda kolejna strona grawitowała do prawdziwego objawienia. Jak to zrobić? Jedną z metod jest maksymalizacja realizacji bohaterów, nawet epizodycznych: wyciskam ich jak cytryny – przepraszam za takie porównanie! - więc koniec mojej książki to koniec bohatera.
Barbara P.:
Jak zaczęła się pana przygoda z książką?
Wszystko zaczęło się od tego, że przez przypadek poznałem moją główną bohaterkę. Odwiedziliśmy z siostrzeńcem Valentinem znaną restaurację w Kijowie „Puzata Chata”, aby napić się kawy.
Przede mną stała dziewczyna, która nawet z daleka przyciągała wzrok atrakcyjnością swojej figury. Nie widziałem jej twarzy, a gdy się odwróciła, zaniemówiłem od niezwykłej rozkoszy estetycznej. Ta dama była wyjątkowo ładna, choć miała całkiem duży nos. Pamiętam, jak powiedziałem do Valentina: „Oto ona, bohaterka naszych czasów, od której bije oszałamiająca energia!”. W głowie od razu powstała powieść…
A.K.
A ja nie tyle zapytam o przygodę z książką, o ile w ogóle o pisanie. Skąd pomysł, zainteresowanie pisaniem? Jak to się stało, że zaczął Pan w ogóle pisać?
Na to pytanie zawsze można odpowiadać inaczej, nie jest ono ani proste, ani łatwe. Naprawdę nie do końca wiem, dlaczego zacząłem pisać. Teraz mogę powiedzieć, że nie byłem zadowolony z otaczającej mnie rzeczywistości (ale kto może powiedzieć, że tak naprawdę zadowala go rzeczywistość?). I postanowiłem wymyślić sobie alternatywną rzeczywistość, w której czułbym się naprawdę wygodnie. Z drugiej strony, przyjemność pisania jest tak rzadka i unikalna. To przyjemność, której nigdzie indziej nie znajdziesz, i która przypomina jedynie objawy miłości. Czasami wydaje mi się, że nikt poza mną, nie napełniłby moich bohaterów tą wstrząsającą radością istnienia (nawet jeśli to tylko fikcja), a zatem nie poczułby wobec nich niesamowitej odpowiedzialności, która jest we mnie.
Jak zareagowali na to bliscy i znajomi?
Jednym z moich pierwszych wspomnień z dzieciństwa jest ojciec z książką w ręku, ciocia Olga pisała poezję przez całe życie, a w młodości spisała historię swoich szkolnych lat ( „Pierwszoklasiści”).
Z pewnością dlatego rodzina była bardzo zaangażowana w moje próby stania się pisarzem.
Jeśli chodzi o przyjaciół, wszyscy wiedzieli o moich pisarskich marzeniach, widzieli stos zapisanych papierów, ale lata mijały, a książek nie było. Dla nich wydanie „Tekli”, powieści z której robiłem największy sekret, stało się przyjemną „oczekiwaną niespodzianką”.
Skąd Pan czerpie inspiracje do swoich historii?
Zazwyczaj w mojej głowie pojawia się kluczowa scena lub obraz, które potem wykorzystuję w pracy (w powieści „Niewolnice i przyjaciele pani Tekli” jest to rozmowa kwalifikacyjna, która odbywa się w restauracji; w „Kronikach mglistej Troi” - cudowne przemieszczenie się kijowskiego włóczęgi Wasyla; w „Lodowej karuzeli” - rysunek na plecach dziewczyny, przedstawiający konfrontację między władzami a rewolucjonistami). Następnie stopniowo tworzę wszystkie niezbędne elementy powieści, czyli fabułę i bohaterów. Próbuję znaleźć właściwą równowagę między prawdą życia a prawdą fikcji i, jak wspomniałem wcześniej, maksymalizacja realizacji bohaterów polega na znalezieniu najlepszej możliwej przyczyny dla ich pojawienia się w tekście.
A punktem wyjścia do narodzin nowej powieści są czasem powieści innych autorów (takich jak Michelle Welbeck lub David Mitchell) bądź chwilowe wrażenie w metrze lub sen.
Ile czasu zajęło Panu pisanie Tekli?
Pracowałem 11 miesięcy. Następnie rozesłałem maszynopis do przyjaciół, którym ufałem i ponownie przejrzałem tekst, biorąc pod uwagę ich krytykę i podpowiedzi. Pomocy pierwszych czytelników maszynopisu nie można nie docenić, ponieważ autor zwykle nie widzi własnych błędów. Po pierwszych uwagach widoczne są nie tylko wady fabuły, ale także wszelkie niezręczności językowe.
Jakie są Pana plany wydawnicze na najbliższy czas, jeśli chodzi o polski rynek?
Plany są naprawdę duże! Moja polska wydawczyni, Magdalen Koperska zaplanowała i realizuje już wiele działań promocyjnych do książki „Niewolnice i przyjaciele pani Tekli” (od e-booka po konkursy związane z powieścią). Będę też gościem poznańskich targów książki, które odbędą się w dniach 6-8 marca 2020 r. Oprócz spotkania z czytelnikami wezmę także udział w debacie literackiej. Oczywiste wydają się więc plany przetłumaczenia na język polski mojej ostatniej powieści zatytułowanej „Mroźna Karuzela”. Mam nadzieję, że polski czytelnik również i tę powieść polubi.
Jak wyglądają Pana święta Bożego Narodzenia?
Dla mnie Boże Narodzenie jest przede wszystkim gwiazdką na niebie, świątecznym nabożeństwem w świątyni, kolędowaniem z rodziną przy dużym świątecznym stole, śniegiem, ciepłym kocem i książkami. Jest to najbardziej magiczna pora roku, a wszystkie żywe stworzenia ulegają jej urokowi, nawet wróble w święta śpiewają zupełnie inaczej - radośnie, uroczyście.
Czy pamięta Pan święta swojego dzieciństwa?
Dzieciństwo to ciągłe wakacje, ciągła beztroska, ponieważ dziecko nie odczuwa presji czasu i zwykle nie myśli o śmierci, a przynajmniej nie kojarzy jej ze sobą. Pamiętajmy, że w latach 70., obchodzenie świąt Bożego Narodzenia zostało całkowicie zakazane przez Sowietów. Kiedy więc można było je już obchodzić, stawały się rajem na ziemi. Szczególnie zapamiętałem duże pudełka z zabawkami choinkowymi, brokatowy deszcz, który kupili rodzice, zimne ognie i fajerwerki - ich niezapomniany zapach nadal jest we mnie!
Coś od siebie dla polskich czytelników:
Mam bardzo polskie nazwisko i dlatego przeczuwam, że polski czytelnik jest po prostu idealnym czytelnikiem, o jakim marzy każdy autor. Przynajmniej pierwsze recenzje i sygnały od czytelników są na to doskonałym dowodem. Pisarz staje się demiurgiem, który walczy z ogromną Nicością o byt i mam nadzieję, że polscy czytelnicy poczują to w moich książkach, a dzięki temu staną się silniejsi, bardziej radośni i spokojniejsi.
Pragnę życzyć polskim czytelnikom i wszystkim Polakom świątecznego cudu - to nie ma znaczenia, dużego czy małego, cudu, który będzie trwał przez cały rok, aż do następnych świąt!
Tłumaczenie:
Olena Finashyna
Bardzo dziękujemy za udział, zarówno Czytelniczkom, tłumaczce, jak i autorowi!