"Najlepsze, co mogłam to siąść i pisać po śmierci Basi. Ta książka miała być właśnie taka, potem będą zbliżone do biografii. Wiedziałam, że dla Basi najcenniejsza będzie książka artystyczna, która ukaże klimat jej odejścia, a zarazem pokaże jej dalsze trwanie." - wywiad z Katarzyną Lisowską, autorką książki "Krajobraz świata po Baśce eR"
Drodzy Czytelnicy,
zapraszamy do lektury wywiadu z Katarzyną Lisowską, autorką książki Krajobraz świata po Baśce eR. Wspomnienie przyjaźni z Barbarą Rosiek – Wino, leki, cięcie i my, która w grudniu będzie miała swoją oficjalną premierę.
Z Katarzyną Lisowską rozmawiała Magdalena Koperska
MK: Czym dla Ciebie jest pisanie?
KL: Z pozoru to proste pytanie, ale takie są najlepsze, co potwierdziła mi Marta Fox. Stwierdziła, że pytania najbardziej naiwne są najmądrzejsze. Myślę, że nie ma naiwnych pytań, bo każde jest porządkujące i uzupełniające stan wiedzy ogólnej. Pisanie - nasuwa mi się skojarzenie, że jest sposobem, ale na co? Pisanie spełnia wiele funkcji, w tym praktycznych. Szczególnie jak Basia Rosiek odeszła, wielka przyjaciółka mojego życia - pisanie jawiło mi się jako sposób, by przedłużyć życie Basi. Chciałam, aby Basia trwała i nasz wspólny czas. Ona odeszła dopiero co, a ja zaczęłam pisać, co ona ceniła u mnie najbardziej (twórczość, nie tylko). Skupiłam się, by oddać to wszystko, jak ważna była Basia, w tej chwili miałam także ważny cel i zobowiązanie (ludzie mówili, że muszę pisać o Basi, w tym profesorowie literaturoznawstwa). Więc pisanie jest dla mnie sposobem na ocalenie, aby ocalać tych, których życie gaśnie. Jest sposobem, aby to życie podtrzymać dla innych, byśmy mogli czerpać siłę, mądrość, wartości. Basia miała ich bardzo dużo, choć lubiła czasem trochę szokować, ale twórczo, w dobrej wierze, odsłaniała człowieka, jakim jest. Szokowała jakby człowieczeństwem, jego głębią odczuć.
Pisanie jest zostawianiem śladów dla innych, jest przekazywaniem doświadczenia. Jest budowaniem nie dla siebie, ale tworzeniem dla innych, dla tych, którzy nas będą odkrywać po latach, jeśli zechcą. To forma wieczności na ziemi. To praca, którą się zostawia po swoim życiu, więc pisanie jest dla mnie bardzo ważne. To jak komunikaty, które wysyłam ze swojej epoki o swojej epoce tym, którzy dopiero będą żyli. Więc swoim pisaniem okazuję, że nie jest mi obojętny los człowieka kiedyś, chcę przekazać to, co warto przekazać. Jak dziś przejdziemy pewne drogi myślowe innym będzie łatwiej, jak nam. Istniejemy jako ludzka wspólnota.
Mam świadomość, że twórczość jest świadectwem epoki, ale też twórczość jest dla mnie tym, co czuję i to przekazuję. Myślę, że to jest właśnie sposób na to, aby twórczość miała charakter uniwersalny. Przecież od zarania dziejów zmagamy się z tymi samymi fundamentalnymi problemami jak poszukiwanie szczęścia, sensu życia, cierpienia, zmagamy się z przemijaniem. Każda epoka ma swój wydźwięk, oddajemy to w sposób swój i ten swój sposób jest najlepszy, żeby mieć szansę przetrwać próbę czasu. Pisanie jest dla mnie szansą na przetrwanie takiej próby czasu (Po co? By dać jak najwięcej ze swojego życia). Oczywiście liczy się też, że dzielę się swoją twórczością już dziś. Wiem, że pisanie jest ważne, to tworzenie kultury, chcę, by miała wiele wrażliwości. Chcę przekazywać wrażliwość i budować kulturę zrozumienia. Basia Rosiek nie bała się żadnego tematu, który dotyczył człowieka. Myślę, że pisanie wielkie jak Basi może być sposobem na przeciwdziałanie marginalizacji, zadawaniu sobie cierpień, próbą zrozumienia innych i porozumienia, dialogu, integracji pokoleń, tradycji i współczesności. Widzę bardzo ważne funkcje pisania. Basia Rosiek chciała choćby zmienić psychiatrię, losy bezbronnych pacjentów, łamanie ich praw. Napisała o tym temacie w ostatnim czasie Wybuch, to jej ostatnia książka, złożona obok innych do druku. Jest mocna. Basia mówiła, że wiele jej książek zostanie dopiero odkrytych po jej śmierci. Myślę, że tak jest w przypadku wielu autorów. Tworzę, bo czuję, że przekaz każdego okaże się dla kogoś kiedyś ważny.
MK: Co Cię inspiruje?
KL: Inspiruje mnie chwila, ale ona jest wynikiem wszystkiego, co kiedyś, nie tylko teraz. Mam w sobie dużo przemyśleń, one owocują. Myślę nieco analitycznie, rozważam. Uważam, że twórczość jest intelektualną wyprawą, z której wracamy bardziej ludzcy i empatyczni, po każdej książce. Myślę, że książki są dawaniem sobie lepszej rzeczywistości, często przekazujemy siebie w wersji intymnej. Robimy to, gdy jesteśmy w stanie, ale jestem przekonana, że warto.
Największą inspiracją jest człowiek. Basia Rosiek jest dla mnie inspiracją na całe życie. Chciała komuś przekazać swoje życie, uczyła mnie pisać i być pedagogiem. Podziękowała mi przed śmiercią, że mogła mi wszystko przekazać, cieszyła się, szukała ucznia. Poświęciła mi lata. Spędzałyśmy zawsze ze sobą cały dzień, gdy się widziałyśmy. Rozmowy z Basią, choćby w Piwnicy pod Baranami, którą kochała – były dużą inspiracją. Basia lubiła ten klimat. Otwierała się bardzo, to było bardzo inspirujące. Mamy swój stolik w Piwnicy pod Baranami, w kąciku. Największą więc inspiracją jest drugi człowiek, pokłady jego dobroci, delikatności, wartości, wiedzy, inteligencji, przenikliwości.
Basia w Częstochowie pokazała mi jako jedynej osobie szlaki Pamiętnika narkomanki. Wiedziała, ile to dla mnie znaczy. Tylko mi pokazała miejsca z kultowego pamiętnika. Ona przygotowywała mnie wtedy… Na przejęcie jej dorobku. Zabrała mnie też jako ostatniego przyjaciela na grób Poświatowskiej, zaprowadzała tam tylko pokrewne dusze. Jak wyszłyśmy z cmentarza ustaliłyśmy, że napiszemy wspólną książkę – Zapiski zabójczyni. Tam jest utrwalona nasza przyjaźń, za którą Basia mi podziękowała przed śmiercią, że zechciałam wybrać się w podróż poznawania jej. Przyjaźń rodziła się w czasie, ale okazała się bardzo zażyła.
Basia wychodziła wtedy z cmentarza, opowiadała jak jej się śniła Marzena i mówiła Basi przez sen, by ją ratowała. Okazało się, że grób Marzeny idzie do zniszczenia. Marzena zaćpała się, to znajoma z czasów, gdy toczy się fabuła pamiętnika (mówiłyśmy również o Ance Pióro, Basia zdradziła mi sekrety). Basia zabrała mnie też do muzeum Poświatowskiej, poznałyśmy jej brata, obejrzałyśmy poruszający film dokumentalny (kończył się odchodzeniem Haśki, czerpała z życia jak Basia). Było tyle chwil, które dawały mi przez Basię wielkie inspiracje. Nigdy o niej nie zapomnę. Od niej trwa linia Kotańskiego, ona przejęła jego misję, dodała siebie, a Basia wyznaczyła, że wszystko mi powierza. Taka była jej wola, bardzo we mnie uwierzyła. To największa inspiracja, najlepszy przyjaciel życia. Wyobraź sobie, że stajesz którego dnia obok Barbary Rosiek w miejscu, gdzie za słonecznego dnia w knajpie panuje ciemność – i tam Filip zrobił jej zastrzyk – stoisz obok Basi jako jedyna osoba, która z nią tu była, stoisz w ciszy jako przyjaciel. To takie mocne doświadczenia, że ich się nie zapomina, oddziałują twórczo i zobowiązują. Mam książkę, którą Basia nazwała współczesną wersją jej pamiętnika, to o moich znajomych z czasów gimnazjum głównie. Basia polecała mnie swojemu wydawcy, wyznaczając mnie jako kontynuację jej. Ale ja myślałam wtedy, by cieszyć się relacją z przyjacielem, czerpię teraz twórczo, wtedy też, ale teraz skupiam się szczególnie na twórczości (Basia bardzo tego chciała, mojego rozwoju literackiego, dużo miejsca mi poświęciła w swoich książkach). Basia była bardzo mądra. Kieruję się tym wszystkim, co mi przekazała i dodaję coś od siebie, za jej przykładem, mam też nadzieję, że znajdę swoich spadkobierców i inne osoby poniosą dalej w świat Basię, bo jest mu to potrzebne (mówiłam Basi, że z nią świat jest lepszy). Sądzę, że takie myśli nie są za wczesne. Basia zmarła nagle. W rozkwicie pory roku i sił twórczych. Ćwiczyła tai chi, miała dobrą kondycję. To był wielki szok. Zdławił mnie płaczem, ogromnym bólem.
MK: Twoje literackie fascynacje.
KL: W gimnazjum czytaliśmy na lekcji j. polskiego Pamiętnik narkomanki, pierwsze dni, zaczynając od 21 marca. Powtarzałam Basi, że 21 marca to szczególna data dla literatury. Tego roku miała wyjechać za granicę, miała być wielka promocja jej twórczości za granicą, ale epidemia przerwała wszystko. To był cios dla tak aktywnej osoby, zgubny, a Basia miała przed sobą tyle spotkań w bibliotekach, żyła tym. Towarzyszyłam jej wszędzie i dawałam odczuć, jak jest wyjątkowa. Cieszyła się, bycie pisarką było dla niej priorytetem. Czuła się już bardzo spełniona i spokojna, radosna. Umiała cieszyć się życiem, ludzie myślą, że nie była szczęśliwa. Ale ja wiem, że była, bo ceniła co miała, wszystkim. Nie nudziła się ze sobą. Zawsze miała twórcze zajęcie.
Pamiętnik Basi był bodźcem, żeby wyjść poza szkołę, na wagary życia, szukać Basi, ale prawdziwe wagary życia były w dorosłości, jak Basię spotkałam. To był piękny czas, doniosły, czas wygłupów, szaleństw i wszystkiego dobrego, nawet jak bywało różnie. Starczył drugi człowiek, był przygodą, by cieszyć się życiem i czuć oparcie. W gimnazjum przyjechał do nas teatr profilaktyczny Kotańskiego, czerpali wszyscy z twórczości Basi na wielką skalę. Jeszcze bardziej chciało mi się przygody artystycznej. Wiele zaczęło się od Basi, potem chciałam poznać np. Halinę Birenbaum, inne osoby. Udało się.
Lubię odbierać czasami utwory przez sztukę filmową, muzyczną, ale i malarską. To są konteksty, ale pogłębiają mój odbiór literatury. Cenię bardzo Przerwaną lekcję muzyki (lubię scenę bardzo początkową i muzykę, bardzo głębokie treści). Basia się cieszyła, bo nazwałam ją największą poetką. Ma genialne wiersze, miała się przede wszystkim za poetkę i tak chciała być pamiętana. Za życia wyryła sobie na grobie, że jest poetką. Są dostępne w księgarniach jej Wiersze zebrane, to księga, to moje fascynacje literackie, wynikające z fascynacji człowiekiem, jakim była i jest dla mnie Basia.
Mam wiele fascynacji, genialna jest dla mnie twórczość ks. Twardowskiego, Norwid jest dla mnie mistykiem, lubię jego filozofię w poezji. Myślę, że pozostaje wciąż nieprzenikniony. Fascynuję się jak Basia osobami, które jeszcze nie zostały odkryte, trochę zagubionymi i staram się im umożliwić zaistnienie w tych poszukiwaniach oraz być wsparciem.
Bardzo lubię wiersze Baczyńskiego, Świerczyńskiej, wokół Poświatowskiej zrobił się ciekawy klimat. Wiem, że Basia nie widziała aż tyle, co się promuje wokół poetki i miała słuszność (myślę, że Poświatowska nie rozwinęła się w swoim przeznaczeniu - filozofii). Polecam zapiski, bo jej brat zdradził ciekawe fakty i Basia miała swoje koncepcje, w jakich zinterpretowała, co działo się z Poświatowską.
Lubię czerpać z filozofii i historii, interesuje mnie interdyscyplinarność. Basia chciała, by jej książki przeniesiono na ekran. To wszystko jest ludzkie, przemawia na różne sposoby. Każdy chce, aby to, co niesie w świat – było jakoś docenione. To informacja zwrotna, że nasza praca ma sens, jest potrzebna i daje coś.
MK: Czy dobra literatura współczesna ma szansę się obronić w chaosie informacyjnym, trudnym położeniu literatury w ogóle?
KL: To, co dobre – w każdej dziedzinie ma największą szansę przetrwania próby czasu. Chwilowe tendencje trwają chwilę. Żyjemy w przejściowej epoce. Trzeba tworzyć. Wszystko ma swój czas, każdy tekst ma swój czas. Wierzę w to. Basia mówiła, że najwięcej wart jest poeta martw. To prawda. Jak ktoś odchodzi pochylamy się nad tym, czego dokonał w życiu, trudno zaprzepaścić dorobek czyjegoś życia.
Literatura nam jest szczególnie potrzebna teraz, siła słowa, gdy jest tyle zamętu, siła jasnego słowa, które ma moc porządkowania rzeczywistości. Warto tworzyć, nie patrząc na oceny bieżące. Warto być w tworzeniu prawdziwym i mieć przekonanie, że to jest ważne, co się robi, a jak się robi to sobą – to ma zawsze głęboki sens, rację bytu, taka twórczość zawsze się obroni i będzie potrzebna, wartościowa.
MK: W tym roku ukaże się Twoja książka – proza funeralna o Basi Rosiek. Wiem, że nie było łatwo napisać książkę po śmierci bliskiej osoby. Basia była Twoją przyjaciółką, a jednocześnie znaną pisarką i psychologiem (Barbara Rosiek - polska psycholog kliniczna, pisarka i poetka. Autorka m.in. Pamiętnika narkomanki ). Książka, choć (Krajobraz świata po Baśce eR) jest poświęcona Basi, w dużej mierze jest Twoim sposobem na poradzenie sobie z traumą, ze stratą. Czy miałaś tego świadomość w trakcie pisania? Czy pozwoliło to na ułożenie się ze śmiercią?
KL: Siadłam i pisałam. To był dla mnie czas na przetrwanie sytuacji. Działałam, a najgorsza jest niemoc. Przez łzy cieszyłam się, bo szkicowałam portret Basi czule, delikatnie i z wdzięcznością. Oddałam jej hołd, to był wręcz mój obowiązek. Tworzyłam książkę różnorodnie, jest złożona jak Basi osobowość. Pisałam książkę tak, by jej się podobała. Wiem, że tak jest, bo długo z nią dyskutowałam swoje i jej teksty. Jest we mnie bardzo dużo Basi. Wybrała mnie na spadkobierczynię. Są tam treści, które są bardzo ważne. Kto będzie szukał Basi – dużo tam znajdzie, ale trzeba wejść w ten tekst i go poczuć. Wiem, że niektórzy mogą nie poczuć tej książki, ale miała być taka. Będzie miała swój czas. Wierzę w to.
Już nikt nie pozna osobiście Basi. Jak się ją poznało – pokochało jako człowieka, za jej głębokie zrozumienie, za artystyczne życie u jej boku.
Najlepsze, co mogłam to siąść i pisać po śmierci Basi. Ta książka miała być właśnie taka, potem będą zbliżone do biografii. Wiedziałam, że dla Basi najcenniejsza będzie książka artystyczna, która ukaże klimat jej odejścia, a zarazem pokaże jej dalsze trwanie. Spieszyłam się, bo dotąd czuję jak Basia przytula się do mnie ostatni raz – chciałam oddać emocje, dużo swoich, ale nasze relacje były takie, że my już przenikałyśmy się. Dużo jest we mnie Basi i mnie w niej – tam, gdzie ona teraz jest, w końcu wyzwolona. Podkreślam, że to pierwsza moja proza. Są tam teksty, które Basia szalenie ceniła i bardzo mnie zachęcała do odważnej prozy. To po prostu moja książka, dedykowana Basi.
Czuję spokój, bo wiem, że nie marnuję tego, co Basia mi powierzyła. Jak żyła głównie cieszyłam się nią, teraz pracuję intensywnie, aby to, co dała Basia – dawało jak największe owoce dla innych.
Wiedziałam, że muszą napisać taką książkę i wydać ją w Anagramie. Basia powierzyła mi książkę Anagramu, Kokainę. Nazywała ją największym bólem egzystencji, którego daruje przyjacielowi. Ja też powierzyłam największy ból egzystencji Anagramowi, bo wiedziałam, że tu są ludzie, którzy pomogą mi wypełnić to, co trzeba teraz. Właśnie potrzebą była ta książka. Musiałam ją napisać. Cierpiałam dalej. Pracowałam dalej. Nie sądziłam, że pisanie mi pomoże. Chodziło o spadek, którym mnie Basia obdarzyła, aby go dać innym w najlepszej postaci. Ta książka jest taką, jakie Basia ceniła i odetchnęłam. Wiem, że zrobiłam, co trzeba, planów jest dużo. Działanie nie pozwoliło mi się rozpaść. Spokój spadł na mnie nagle, jak widziałam, że książka jest najlepiej opracowana przez Wydawnictwo. Poczułam, że muszę zrobić swoje w życiu i kiedyś radośnie znowu spotkam się z Basią i będziemy się dalej włóczyć, przeżywać artystyczne przygody. Zaznaczam, że to moja pierwsza książka proza. Basia bardzo chciała, bym pisała i prozę. Więc daruję jej ten debiut, niestandardowy, ale właśnie jak zaznaczam takiego chcę.
MK: Coś od siebie dla czytelników:
KL: Basia powtarzała, że to jest ważne, by nie przeoczyć wartościowych ludzi w naszym życiu, uznała mnie za takiego człowieka i bardzo cieszyła się naszą przyjaźnią. To bardzo ważne. Czasami oddzwaniam, jak jestem zapracowana. Zadzwoniła Basia, odebrałam, to była głęboka rozmowa. Jestem wdzięczna, to było pożegnanie. Jakbym nie odebrała – cierpiałabym – a ta rozmowa dużo mi dała, powiedziałyśmy sobie dużo, jak ważna jest dla nas nasza znajomość, Basia podziękowała mi za przyjaźń (że przestała się czuć przy mnie samotna, pisała w niepublikowanych dziennikach, że znajomość ze mną jest jedną z niewielu relacji, jakie chce pielęgnować), może czuła i zaraz po tym umarła.
Odbierajmy telefony, odwiedzajmy się, rozmawiajmy. Jak zawalimy w relacji i czasu nam braknie – to będzie bardzo bolało, a to jest różnica jak miało się czas na najważniejsze... Najwięcej da Ci, Czytelniku – drugi człowiek, on jest szczęściem, którego szukasz, z nim przeżywasz wszystko radośniej, nawet jak jest czasem trudno. Doceniaj znaczenie przyjaźni. I doceniaj dorobek życia innych, nie niszcz go, traktuj czule, jak przyjaciela. To ostatnie zasługi i to robimy dla siebie, innych. Basia pisała książki na każdy temat, uniwersalne, o życiu w hospicjum, cierpieniu, śmierci. Odkrywajmy jej twórczość.
***
Katarzyna Anna Lisowska
Ukończyła studia magisterskie w Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie w zakresie nauk społecznych (pedagogika) i humanistycznych (filologia polska). Studiowała przejściowo także historię w Uniwersytecie Jagiellońskim. Aktywny zawodowo pedagog i dziennikarka. Od 2013 roku, jej dojrzałego debiutu poetyckiego – aktywnie publikuje swoją twórczość, ale także prace naukowe. Bliska przyjaciółka Barbara Rosiek.
Książka dostępna od grudnia pod linkiem:
http://sklep-wydawnictwa-anagram.mozello.pl/sklep/category/nowosci/zapowiedzi/