„Krawiec snów” to książka, w której opowiadam o niesprawiedliwości, jaka towarzyszy ludziom od zarania dziejów, o tym, że człowiek potrafi krzywdzić drugiego w zasadzie bez powodu". - Adriana Jarosz o poezji i swoim najnowszym tomiku "Krawiec snów".
Drodzy Czytelnicy!
Najnowszy tomik Adriany Jarosz "Krawiec snów" powędrował do druku. Tymczasem, zapraszamy do lektury rozmowy, którą przeprowadziła Agnieszka Krizel, również patron medialny tomiku w ramach premiery tomiku.
A.K. Dzień dobry. Spotykamy się przy okazji premiery Twojego kolejnego tomiku "Krawiec snów". Zanim jednak o nim, zacznę od pytań o poezję. Czym dla Ciebie jest poezja? Jakie ma ona znaczenie i miejsce w dzisiejszej literaturze? Co jest istotą poezji, tej współczesnej, której jesteśmy twórcami?
A.J. Poezja jest z jednej strony czymś z rodzaju biblioterapii, z drugiej pozwala mi rozwijać się, penetrować obszary, których w codziennym życiu na ogół nie doświadczamy. Dzięki niej mogę spotykać fascynujących ludzi. Ci z kolei uczą mnie wielu interesujących rzeczy. Gdybym nie była poetką, pewno nie miałabym okazji poznać warsztatu wyjątkowego rzeźbiarza w szkle, Henryka Trebuni-Tutki, nie mogłabym porozmawiać z legendarną Zofią Bułeckową, a moich wierszy nie czytaliby ani aktor, prof. Stanisław Górka, ani fantastyczny muzyk i prezenter Radia Kraków, Antoni Krupa. Poezja pozwoliła poszerzyć moje grono przyjaciół i znajomych o ludzi zajmujących się literaturą, muzyką, a także sztukami wizualnymi, promotorów kultury, muzealników i przewodników górskich.
Sądzę, że literatura, przede wszystkim liryka, pełni i będzie pełnić ważną funkcję w życiu wielu ludzi. Owszem, utwory mogą być mniej lub bardziej udane, ale jestem pewna, że poezja nie odejdzie do lamusa. Zmienią się tylko środki językowe, którymi będzie wyrażana. Zresztą to chyba naturalne zjawisko, bo i język jest tworem żywym. Mam nadzieję jednak, że „uwspółcześniona” literatura, w tym poezja eksperymentalna, nie zdominuje tej, która sięga do klasycznych zasobów. Ważna jest równowaga. Nie wszystko, co stare, jest złe i nie każdy, kto tworzy teksty wg tradycyjnych wzorów, odwołuje się do dawnych stylistyk, bywa nieudolnym epigonem. Istotą poezji w gruncie rzeczy jest to, by opowiedzieć o świecie w oryginalny, zaskakujący sposób. W taki, by wiersz – niezależnie od długości – pozostał w pamięci czytelnika. Liryka, zależnie od gatunku, powinna być zapisem emocji, przekonań, pragnień.
Z reguły nie piszę o miłości, bo po pierwsze nie umiem, a po drugie na ten temat powstało tak wiele dobrych utworów, że boję się, że moje będą nieudolnie naśladować te wiersze, które już dawno znalazły swoje miejsce w książkach. Nie mogę powiedzieć, że całkowicie unikam wzniosłych uczuć w tekstach, których jestem autorką, jednak staram się nie powielać schematów czy motywów charakteryzujących lirykę miłosną.
Poezja współczesna, szczególnie w tej nowoczesnej odsłonie, bardzo często odwołuje się do brzydoty i cywilizacji. Ta, która bazuje na klasycznej budowie, chętniej zabiera czytelnika na spotkanie z tradycją, historią, rodzinnymi wspomnieniami czy przyrodą. Która jest lepsza, wartościowsza? Moim zdaniem dobry tekst nie zależy od gatunku poetyckiego, a od tego, czy utwór został dobrze napisany (warsztat literacki pełni tu istotną funkcję), tematyki, którą wiersz porusza, a także od indywidualnego stylu autora, tzw. twórczej linii papilarnej. Można napisać tekst o mrówkach czy pszczółkach, byleby nie były to klony innych owadów, które na kartach książek uwieczniono już wcześniej.
A.K. Co Cię inspiruje?
A.J. Jestem osobą ciekawą świata i potrafi mnie zaciekawić właściwie wszystko, jednakże najchętniej dotykam tych tematów, które są związane z dawną tradycją, kulturą, historią i przyrodą.
Jeszcze w szkole średniej marzyło mi się, że będę studentką profesor Doroty Simonides lub profesora S. Niciei. Ostatecznie okazało się, że zdecydowałam się na studia, dzięki którym mogłam napisać pracę magisterską pod kierunkiem D. Simonides. Dlaczego akurat chciałam być jej magistrantką? Pani profesor to wybitny etnolog i folklorysta o międzynarodowej sławie, niezwykła gawędziarka, która podczas zajęć uniwersyteckich potrafiła tak „czarować”, że słuchacze przenosił się do krainy śląskich familoków, w których tradycyjne wierzenia i szacunek do ojców pełniły zasadniczą funkcję. Łączyło to nie tylko pokolenia, ale pozwalało zachować w pamięci historie przeżyte lub wymyślone przez starsze pokolenia. Odkąd pamiętam, pociągały mnie tematy związane z życiem, wierzeniami, kulturą materialną i niematerialną ludzi, którzy żyli wiele lat przed nami. Podczas studiów brałam udział w zajęciach ze specjalizacji folklorystycznej, prowadzonych przez prof. Teresę Smolińską, która nauczyła mnie tego, jak ważna jest kultura oraz historia Śląska Opolskiego i jaki wpływ wywiera na tożsamość regionalną mieszkańców tego terenu. Wydaje mi się, że właśnie te doświadczenia, związane z folklorem, folkloryzmem i regionalizmem, mają największy wpływ na tematykę i stylistykę moich utworów, nie tylko tych poetyckich, ale również pisanych prozą.
A.K. Dlaczego akurat piszesz/tworzysz poezję?
A.J. Moje pierwsze próby literackie wiążą się z ostatnią klasą ogólniaka. Do tego „pisania” pchało mnie zapewne to, co popycha większość nastolatków na całym świecie. Czułam, że czasami mówię „w innym narzeczu” niż moi koledzy. Peszyłam się, gdy rozmawiałam z niektórymi z nich, a kiedy się wstydziłam, „blokowało” mnie. Brakowało mi prostych słów, by wyrazić myśl, więc szukałam „zamienników”. Przypominam sobie, że kiedyś próbowałam wytłumaczyć koleżance, jaką ugotowałam zupę. Za nic nie umiałam sobie przypomnieć, jak nazywa się warzywo, które wrzuciłam do garnka. Wtedy przyszło mi do głowy, że roślina jest biała i kędzierzawa. Koleżanka bez problemu odgadła, że chodzi o kalafior.
Potem zetknęłam się z literaturą obozową i łagrową. Poruszyła mnie wyjątkowo mocno. Wtedy tak naprawdę powstał mój pierwszy wiersz. Nie była to literatura wysokiego lotu, ale do dzisiaj pamiętam fragmenty tego tekstu: „Proszę państwa. Do gazu!/ Wchodźcie raczej od razu./ Bardzo proszę nie zwlekać./ Tam spotkanie jest z Bogiem, tutaj nikt już nie czeka”. Potem, na pierwszym roku studiów, ułożyłam jeszcze jeden czy dwa wiersze, które też zapisałam w moim „poetyckim pamiętniku”. Brulion trafił do mojego przyjaciela. Dałam mu go w prezencie, ale nie pamiętam z jakiej okazji. Podobno, jak sam mówi, ten niewielki zbiór wciąż jest w jego posiadaniu.
A potem całkowicie zaprzestałam prób pisarskich. Owszem, czytałam utwory mniej i bardziej znanych poetów, zachwycałam się też wierszami kolegów, ale sama nie miałam już wystarczającej odwagi, by tworzyć własne teksty poetyckie. Moje wcześniejsze próby wydały mi się żenujące i byłam przekonana, że kompletnie nie mam talentu. Nie przychodziło mi wtedy do głowy, że mam predyspozycje, które pozwolą mi pisać, tylko muszę być pokorna i cierpliwa.
Wiele lat później bieszczadzki przyjaciel, po przeczytaniu mojego wiersza, napisanego – dosłownie - na kolanie, stwierdził, że człowiek, który nie rozwija swoich pasji i talentów, tak naprawdę nie żyje w pełni. Gdy wróciłam do domu, stworzyłam pierwszy „dojrzały” utwór. Zamieściłam go na portalu poetyckim. Wtedy tak naprawdę zaczęła się moja przygoda z poezją. To był 2008 r.
W tym roku minęło dziesięć lat od debiutu książkowego. Wówczas wydrukowano mój pierwszy wiersz w „Karnawale Bronowickim”(2011 r.), a pierwszy tomik poetycki ukazał się dopiero cztery lata później. Jak widać, nie piszę długo i wciąż się uczę tego pisania.
A.K. Kto jest dla Ciebie poetycką inspiracją, po czyją poezję sięgasz najczęściej i najchętniej?
A.J. Mówi się, że to nie poeta, a jego wiersze są bardziej lub mniej udane. Całe szczęście, że można dotrzeć do wielu wartościowych tekstów, a i ja co rusz zachwycam się jakimś utworem lub frazą, pochodzącą z wiersza.
Cenię sobie twórczość sporej grupy literatów. Trudno byłoby mi wybrać tego najważniejszego. Z jednej strony znajdują się utwory Leśmiana, Norwida, Baczyńskiego czy Miłosza, z drugiej poezja współczesna, reprezentowana m.in. przez Tadeusza Zawadowskiego, Jerzego Fryckowiskiego, Adama Ziemianina, Józefa Barana, Marka Wołyńskiego, Harrego Dudę czy Adama Zagajewskiego. Swego czasu zaczęłam doceniać lirykę Josepha von Eichendorffa, niemieckiego romantyka, urodzonego niedaleko Raciborza. Co ciekawe, zauważyłam, że chociaż lubię utwory, których autorkami są kobiety – naprawdę świetne poetki, kiedy prosi się mnie o wypowiedź na temat preferencji literackich, w pierwszej kolejności zawsze wymieniam poetów. Nie ma to oczywiście związku z tym, że piszą lepiej od swoich koleżanek, tylko z tym, że po prostu odpowiada mi stylistyka akurat tych, a nie innych twórców.
A.K. Co wyróżnia poezję współczesną od tej klasycznej? Albo odwrotnie. Jakie zauważasz różnice, jakie zależności, jakie punkty wspólne?
A.J. Teksty poetyckie, niezależnie od tego, czy mówimy o poezji tradycyjnej/klasycznej czy też o tej, którą preferuje przede wszystkim młodsze pokolenie twórców, różnią się środkami wyrazu. Trudno porównać odmienne gatunki literackie i różną stylistykę, którą charakteryzują się współczesne utwory: te osadzone w klasyce oraz te, których twórcy wciąż poszukują i/lub chcą w mniejszym lub większym stopniu szokować. Nie lubię bełkotu poetyckiego i pseudoeksperymentów literackich, bo wydają mi się sztuczne, ale podobają mi się projekty, które oparte są na zabawie słowem i spostrzeżeniem. Czymś takim jest polifonia poezji, czyli rodzaj eksperymentu poetyckiego, a właściwie trzech różnych eksperymentów. Gdy stworzy się poetycki powidok, a potem do każdego wersu dopisze się tezę, syntezę i antytezę, można syntezować je ze sobą, co daje początek nowym utworom. Inna z metod polega na dopisaniu do linijek wiersza pierwotnego swoich własnych wersów. Niezależnie od tego, jaka metoda jest stosowana, idea utworu podstawowego musi być zachowana. W muzyce polifonia to wielolinia melodyczna, w poezji to wielolinia metaforyczna, stylistyczna i znaczeniowa, ale – co ważne – wszystkie elementy muszą ze sobą idealnie współgrać. W Polsce specjalizują się w tym gatunku literackim poeci szczecińscy z Leszkiem Dembkiem na czele.
A.K. Czy poezja współczesna ma szansę się obronić w chaosie informacyjnym, trudnym położeniu literatury w ogóle?
A.J. Myślę, że wbrew obawom poezja przetrwa. Można sobie tylko postawić pytanie, w jakiej kondycji. Jeszcze nigdy nie publikowano tak wielu tekstów poetyckich, a także – niestety – grafomańskich. Czasami słyszy się, że nieważne co, ale ważne, że ludzie czytają. Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Jeśli mają czytać, to lepiej, żeby to były utwory dobre. Zdecydowanie bardziej wolę, by uczniowie w szkole poznawali niełatwe, napisane archaicznym językiem sonety Mickiewicza, niż żeby śpiewali piosenki „o niczym”, w których najważniejsze są rymy „boskie-częstochowskie”. Jeśli młody człowiek zapamięta tylko kilka wersów z wierszy, zamieszczonych w podręcznikach szkolnych, jeśli będzie potrafił uzasadnić, dlaczego nie przepada za utworami tego typu, to uczyni krok w kierunku poezji. Jeśli nawet z własnej inicjatywy nigdy nie sięgnie po teksty poetyckie Staffa, Norwida, Przybosia czy innych twórców „starej daty”, jest szansa, że pozna poezję „zamkniętą” w muzyce hip-hopowej – nie wolno zapominać, że wśród wielu utworów, prezentowanych przez muzyków tego gatunku, można trafić na prawdziwe perełki, wartościowe teksty poetyckie. Jeśli taką drogą te utwory mają trafić do młodych odbiorców, dlaczego by nie?
A.K. W jaki sposób dotrzeć z poezją do dzisiejszego Czytelnika/Odbiorcy?
A.J. Jakiś czas temu brałam udział w konferencji zorganizowanej w Muzeum Piosenki Polskiej w Opolu. Była poświęcona korelacji poezji ze współczesną muzyką. O tym, jak wartościowe teksty mogą być śpiewane przez twórców poezji śpiewanej czy muzyki pop nie trzeba nikogo przekonywać, ale że Tetmajer czy Mickiewicz znajdą swoje miejsce w rapie i hip-hopie, dla niektórych może być zaskoczeniem. Bardzo lubię też np. „Stepy akermańskie” romantycznego wieszcza w tej wersji, w jakiej zaprezentowali je Andrzej Stasiuk i zespół Haydamaky. Myślę, że to właśnie muzyka jest najlepszym poetyckim medium.
A.K. O czym jest Twój ostatni tomik? Czym on jest dla Ciebie osobiście?
A.J. Ostatni tomik miał ukazać się już dwa lata temu, ale ciągle coś stało na przeszkodzie. Myślę, że dobrze się stało, bo powstały nowe teksty, które można było zamieścić w zbiorze. „Krawiec snów” to książka, w której opowiadam o niesprawiedliwości, jaka towarzyszy ludziom od zarania dziejów, o tym, że człowiek potrafi krzywdzić drugiego w zasadzie bez powodu. To wiersze, w których pojawiają się ludzie pozornie słabi, żyjący na marginesie, jak wiejski dziad Dyduk - jeden z moich ulubionych bohaterów - którzy jednak w gruncie rzeczy potrafią więcej niż zwyczajni, tak zwani „porządni”, ludzie. To podróż do świata, którego już nie ma, ale co jakiś czas przypomina o sobie. Do świata pełnego magii, w którym tradycja i zwyczaje przodków pełnią niebagatelną rolę. Wystarczy otworzyć wieloskrzydłego ptaka – książkę, albo wyruszyć w podróż po karpackich drogach i bezdrożach, by natrafić na te niezwykłości. W zbiorze można znaleźć też i inne utwory, między innym teksty poświęcone sztuce i moim ukochanym górom.
A.K. Jaka jest Twoja definicja kultury słowa? Czym dla Ciebie jest w ogóle słowo?
A.J. Moim zdaniem ludzie powinni dążyć do tego, by nie tylko świadomie posługiwać się zasobami językowymi, ale nieustannie wzbogacać swój język. Nie chodzi o to, by być językowym purystą, ale raczej o to, by celowo korzystać z przebogatej bazy słów, wyrażeń, zwrotów, synonimów, frazeologizmów, itd. Nie jest to łatwe i wydaje mi się, że niewielka część społeczeństwa osiąga taki poziom świadomości, który można uznać za satysfakcjonujący. Człowiek, który potrafi wyrazić się dosadnie, a nie jest przy tym wulgarny, może imponować. Kultura słowa z jednej strony nie powinna kojarzyć się z językiem ulicy, obrzucaniem inwektywami, z drugiej strony nie wyobrażam sobie utworu naturalistycznego, w którym będzie dominował przesłodzony, cukierkowy język. Taka stylizacja językowa nie raziłaby chyba tylko w przypadku bohatera psychopatycznego. Alfons, któremu przytrafiają się „niegrzeczne” wyrazy czy dziewczyna z marginesu, posługująca się „rynsztokowym dialektem” są zdecydowanie bardziej wiarygodni. Wygładzone, grzeczne teksty, pozbawione autentyzmu środowiskowego, drażnią neonowym światłem. Sztucznym, niewiele wnoszącym do literatury.
A.K. Refleksja od siebie do Czytelników:
A.J. Kilkukrotnie pytano mnie, dlaczego kupuję książki. Odpowiadam, że nie lubię się nudzić, a jeśli nawet jakiejś w danym momencie nie mogę „pochłonąć”, wiem, że gdy przyjdzie czytelniczy głód, będę miała czym go zaspokoić. Woluminy są różne. Jedne zawierają treści mniej, inne bardziej ambitne. Jeśli zaczynają mnie nużyć wiersze, czytam powieści. Gdy mam ochotę, sięgam do eseistyki, a gdy chcę dotknąć jednocześnie słowa i obrazu, mam na podorędziu reprinty – książki, dzięki którym mogę spojrzeć w oczy dawnym mieszkańcom polskich ziem. Czasem żartuję, że to nie ja biorę utwór do ręki, tylko najczęściej to książka znajduje mnie.
Dlaczego o tym mówię? Dlatego, że zdarza się, że czytelnicy nie rozumieją niektórych tekstów poetyckich. Warto je czasami odłożyć na półkę, a przyjdzie moment, że wiersze, jeśli będą chciały, „same do nas przemówią”.
Fot. Grażyna Ziętek
Adriana Jarosz
Autorka m.in. książek poetyckich: "Rozdrożami", "Niebo pachnące sianem", "Modlitwy malowane trzciną", tekstów w albumie fotograficzno-poetyckim "Rogalik" oraz tekstów prozatorskich: "Śmietanka", "Legenda o Barbarze i księciu Albercie", "Utopek z Utraty" oraz "Jak to na tamtym świecie było, czyli co śniło się wujkowi Achimowi".
Wiersze poetki opublikowano w językach serbskim, czeskim i angielskim. Utwory A. Jarosz ukazały się w licznych antologiach, almanachach (również poza granicami Polski), czasopismach literackich, internetowych wydawnictwach poświęconych literaturze, a także w publikacjach pedagogicznych. Kilka jej utworów zostało zarejestrowanych w formie piosenek przez artystów z Krakowa i Sieradza. Laureatka wielu ogólnopolskich konkursów literackich.Należy do Związku Literatów Polskich, Stowarzyszenia Przyjaciół Twórczości Jana Kasprowicza i Polskiego Towarzystwa Biblioterapeutycznego. Honorowy Członek Janowskiego Klubu Literackiego. Kilkukrotna medalistka Mistrzostw Polski w hokeju na trawie. Nominowana do nagrody Perła Roku 2014 powiatu strzeleckiego, Nagrody Marszałka Województwa Opolskiego dla Animatorów i Twórców Kultury w roku 2017 oraz Laurów Ziemi Strzeleckiej 2019.