Poezja zawsze na Czas - nowa seria wydawnicza już jesienią na rynku wydawniczym!
Powakacyjnie, jesiennie wracamy z nową serią wydawniczą - Poezja zawsze za Czas, która otrzymała dofinansowanie z Instytutu Literatury!
To dla nas niezwykłe wyróżnienie. W ramach dofinansowania ukaże się kilka bardzo ważnych tomów poezji:
1. Katarzyna Brus – Sawczuk - Marszczki
2. Joanna Wicherkiewicz – wielkoLUDY
3. Małgorzata Kwiecień – Awokado
4. Katarzyna Miller – Krople
5. Czesław Markiewicz – Prowincje mojego imperium. Zaimki świata
6. Andrzej Kosmowski - jeszcze jedna noc
Dwa tomy już powędrowały do druku: wielkoLUDY Joanny Wicherkiewicz i Prowincje mojego imperium. Zaimki świata Czesława Markiewicza.Wywiad z Krystyną Woźniak-Trzosek, autorką książki „Motyl w środku zimy. W poszukiwaniu niestraconego czasu”.
Na długi, sierpniowy weekend polecamy Waszej uwadze interesujący wywiad z naszą autorką Krystyną Woźniak-Trzosek, poświęcony jej najnowszej książce "Motyl w środku zimy. W poszukiwaniu niestraconego czasu" na portalu Imperium kobiet Ilony Adamskiej (partnera książki) 📘
Wywiad przeprowadziła Agnieszka Krizel (patron medialny książki).
Serdecznie gratulujemy autorce! 👇👇👇
https://www.ikmag.pl/krystyna-wozniak-trzosek-co-zrobic-zeby-zycie-nas-nie-bolalo/
"Pisanie jest moją wewnętrzną potrzebą i terapią - formą psychicznego samowsparcia w trudnych momentach i wyjątkowo wzruszających chwilach". Wywiad z Elizą Anną Falkiewicz
Drodzy Czytelnicy!
Całkiem niedawno ukazał się tomik Elizy Anny Falkiewicz "jestem kobietą". Dzisiaj zachęcamy do przeczytania wywiadu a poetką, jaki przeprowadziła Agnieszka Krizel.
Dzień dobry, Elizo. Spotykamy się przy okazji premiery Twojego tomiku "jestem kobietą". Bardzo kobiecego, pełnego emocji, intymnych obrazów. Czym dla Ciebie jest w ogóle poezja?
Jakie ma ona znaczenie i miejsce w Twoim życiu?
Poezja to dla mnie duchowy kontakt z drugim człowiekiem i jego sposobem przeżywania i postrzegania świata. To również sejsmograf nastrojów i wydarzeń społecznych oraz treść, która wzbogaca i dopełnia suche fakty historyczne bezcennym elementem ludzkich emocji i opinii. Czytanie poezji to mój sposób poznawania, przeżywania i celebracji życia, jak również chwile medytacji i relaksu.
Dlaczego akurat piszesz/tworzysz poezję?
Pisanie jest moją wewnętrzną potrzebą i terapią - formą psychicznego samowsparcia w trudnych momentach i wyjątkowo wzruszających chwilach. Utrwala chwile radości, smutku i kontemplacji w relacjach z ludźmi, naturą i otoczeniem. Stawia kropkę nad chwilą przeżywania, cementując moje ostateczne reakcje, odczucia i decyzje, i stając się swego rodzaju pamiętnikiem. Jest również reakcją na to co dzieje się wokół mnie i na świecie, oraz celebracją języka i hołdem oddanym słowu i jego sile. Piszę również teksty i tworzę do nich melodie, układam programy poetycko-muzyczne, które prezentuję polskiej publiczności od 2019 roku w krajach mojego zamieszkania: Australii, USA i Polsce. To dla mnie bezcenny sposób na kontakt z czytelnikami i zachęta do dalszego pisania.
Co cię inspiruje?
Natchnienie zwykle odwiedza mnie pod wpływem silnych przeżyć, a inspiruje mnie to czego doświadczam, co obserwuję, jak również nowa wiedza i jej wpływ na moją psychikę i światopogląd. Fascynacja życiem pomieszana z ciekawością przyszła bardzo wcześnie. Wychowana przez kochających rodziców - tatę stoika, empiryka i analityka; i emocjonalnej, spontanicznej mamy, o wielkim sercu i wyobraźni - znaczyło, że momenty intensywnej fascynacji zawsze przynosiły pytania. Dlatego mój proces samorealizacji i rozwoju duchowego oraz zachwyt życiem, miały zawsze silny aspekt poznawczy. Uniwersyteckie studia humanistyczne i językowe dały początek niekończącemu się samokształceniu w pogoni za odpowiedzią na fundamentalne pytania egzystencjalne i znalezienie recepty na spokój wewnętrzny i zadowolenie z życia. Niektóre wiersze z pierwszego rozdziału Jestem kobietą, takie jak Największe zwycięstwo, są tego ilustracją.
"Uwielbiam tak wspominać/ Wszystkimi zmysłami/ Kontemplować w ciszy i zadumie/ Celebrować bez pośpiechu/ Życie którego już nie zmienię/ Uwielbiam oglądać" - to fragment wiersza "Zdjęcia sprzed lat". Mam wrażenie, że w tych emocjach jesteś cała Ty.
Dane mi było od najmłodszych lat przeżywać i myśleć bardzo intensywnie. Szczęśliwe dzieciństwo przyniosło nie tylko radość życia, ale i możliwości jego poznawania poprzez realizację zainteresowań i pasji. Taniec, literatura, teatr, film, sztuki piękne są ze mną od najmłodszych lat i stanowią bardzo ważną formę przeżywania i ekspresji. Poezja, którą zaczęłam pisać jako nastolatka, do tej pory powstaje spontanicznie, pod wpływem głębokich emocji i ważnych doświadczeń. Jeden z pierwszych wierszy napisanych gdy miałam 14 lat, powstał po obejrzeniu filmu o wielkiej niespełnionej miłości. Tragiczna historia i jej przekaz wstrząsnęły mną tak dogłębnie, że długo nie mogłam opanować łez i otrząsnąć się ze smutku.
W tych wierszach jest też mnóstwo relacji, związków przyczynowo - skutkowych, wspomnień, uczuć, konstelacji, którym poświęciłaś nie tylko wiersz o tym tytule, ale i cały rozdział. Czy są jakieś wiersze, które darzysz szczególnym uczuciem?
Za wszystkie jestem bardzo wdzięczna i wszystkie są mi bardzo bliskie. Jest kilka, które szczególnie polubiło grono uczestników niedawnego spotkania autorskiego. Są to Zdjęcia sprzed lat, Szukam natchnienia, Życie, Miłość to, Konstelacje i XXI wiek. Przez to stały się mi jeszcze bliższe. Szczególnym uczuciem darzę wiersze rodzinne, poświęcone moim najbliższym: rodzicom, córce i rocznemu wnukowi, oraz mężowi, któremu zadedykowałam zbiór.
Kto jest dla Ciebie poetycką inspiracją, po czyją poezję sięgasz najczęściej i najchętniej?
Jest takich autorów wielu. Lecz najczęściej wracam autorów, których twórczość miała największy wpływ na moją wrażliwość i inspirowała mnie do pisania w czasach licealnych. Są to Jasnorzewska- Pawlikowska, Poświatowska, Baczyński, Przybyszewski, Leśmian, Tuwim, Słowacki, Norwid, Herbert, Reiner Maria Rilke. Uwielbiam w wolnej chwili sięgnąć na półkę po znajomy, wysłużony tomik, zagłębić się w poezji i wspomnieniach z nią związanych.
Jak myślisz, co jest istotą poezji, tej współczesnej, której jesteśmy twórcami?
Istota poezji jest ponadczasowa - są nią jej twórcy i ich potrzeby duchowe, to co ich uszczęśliwia i krzywdzi, i wszystko inne na tyle dla nich ważne aby zostać zapisanym. Poezja stała się w Polsce bardzo popularną formą ekspresji. Jest to zapewne jednym z wyników globalizacji, otwarcia granic geograficznych i wirtualnych, które razem z nowymi możliwościami, pragnieniami i bodźcami, przynoszą nowe, często trudne i bolesne doświadczenia. W ostatnich trudnych latach potrzeba autoterapii i reakcji na wydarzenia poprzez pisanie, znacznie wzrosła, i jest zapewne rezultatem rosnącego niepokoju, niepewności i strachu o przyszłość związanego z pandemią i wojną.
Czy poezja współczesna ma szansę się obronić w chaosie informacyjnym, trudnym położeniu literatury w ogóle?
Śmiem twierdzić, że tak, a w Polsce na pewno.
W jaki sposób dotrzeć z poezją do dzisiejszego Czytelnika/Odbiorcy?
Zgadzam się ze słowami Edwarda Stachury „wszystko jest poezją, każdy jest poetą" i z tezą, że przeciętny człowiek jest otwarty na poezję. Niestety owo otwarcie nie zawsze wiąże się z jej aktywnym poszukiwaniem. I tu może przyjść z pomocą poezja śpiewana i magia teatru. Wśród widowni moich poetycko-muzycznych programów są osoby (głównie mężczyźni zachęceni do przyjścia przez partnerki), które przyznają, że pomimo braku zainteresowania i kontaktu z poezją na co dzień, z ogromna przyjemnością i często wzruszeniem, wysłuchali wierszy i piosenek.
O czym jest Twój drugi tomik ,,Jestem kobietą"?
Skąd tytuł ?
Tomik zaczyna się ostatnim wierszem z mojego pierwszego zbioru pt. Lekcje miłości i nosi jego tytuł. Jestem kobietą był jednym z dwóch tytułów (drugi to Mam siebie całą), którymi wstępnie zatytułowałam zbiór. Ostatecznego wyboru trafnie dokonało wydawnictwo. Trzy rozdziały zatytułowane Jestem kobietą, Miłość to i Konstelacje symbolizują trzy aspekty kobiecości: duchowość, miłość romantyczną, i związki rodzinne.
Moja kobieta to kobieta dojrzała, doświadczona, niezależna, świadoma swoich atutów i słabości, o mocnych światopoglądzie, uduchowiona, odważna, intensywnie kochająca, zachwycona cudem życia pomimo jego wyzwań i dramatów. To córka, wnuczka, siostra, matka, babcia, żona po raz drugi, i przyjaciółka. Jej kobiecość i tożsamość jest złożona, i daleko wykracza poza biologię i powabność.
Czym tomik jest dla Ciebie osobiście?
Jest nie tylko kontynuacją osobistego zapisu, ale również kroniką o uniwersalnym charakterze ze względu na ponadczasowość przedstawianych emocji i doświadczeń. Mam nadzieję, że tomik odzwierciedla wiele aspektów archetypu współczesnej kobiety, i że tak będzie odbierany przez czytelników.
Tomik zamyka wiersz "XXI" wiek. To takie podsumowanie trudnych, często ciężkich do zdefiniowania emocji. Do głębszych przemyśleń i refleksji dla Czytelnika. Dałaś upust temu, co Ci leżało na sercu. Zestawiasz również w wierszach, które znajdują się pod koniec tomiku, miłość z wojną, pokazując, że nie powinniśmy w sobie tłumić uczuć, odczuć, tego, co kłębi się w naszych duszach. Jakie towarzyszyły Ci emocje podczas ich pisania?
Trzy wiersze kończące tomik zostały napisane pod wpływem silnych emocji po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji, i trafiły do druku w ostatniej chwili. Niespodziewanie stały się zasmucającą kontynuacją wojennego wątku wiersza pt. Lekcje miłości, w którym dziękuję moim dziadkom i mamie za szczęśliwe dzieciństwo oraz za ich patriotyzm i walkę o Polskę. Szokująca i niespodziewana inwazja na Ukrainę przyniosła smutek, niepokój i niedowierzanie, odebrała mi radość codziennego życia i optymizm na przyszłość. Wstrząs z nią związany zrodził burzę refleksji na temat ludzkiej natury, dobra i zła, odwiecznego porządku świata, okrucieństwa wojny, ulotności i kruchości życia, i przywołał wiersze.
Jak długo w ogóle powstawały wiersze do tego tomiku i dlaczego wybrałaś Wydawnictwo ANAGRAM?
Tomik jest kontynuacją mojego debiutanckiego, eklektycznego zbioru Lekcje miłości, zawierającego wiersze i teksty pisane do szuflady przez ponad 40 lat, wydanego w 2019 w prezencie dla Mamy. Nowy zbiór składa się w większości z nowych utworów powstałych w przeciągu ostatnich trzech lat, kiedy to moje poetycko-muzyczne programy autorskie znalazły uznanie publiczności. Aplauz dodał mi skrzydeł i zachęcił do ponownego podzielenia się poezją, lecz tym razem w bardziej przemyślany i strategiczny sposób. Nowy tomik to wyselekcjonowana grupa wierszy oceniona i opracowana przez profesjonalne wydawnictwo, które ku mojej ogromnej radości, wzięło mnie pod swoje skrzydła. Reputacja i doświadczenie Anagramu, wydającego poezję od 30 lat i jego zainteresowanie tematem kobiecości, nie mówiąc o idealnej dla mnie warszawskiej lokalizacji, to dla mnie wymarzona mieszanka. Osoba i profesjonalizm Magdy Koperskiej to dodatkowy powód do wdzięczności i radości.
Autorką ilustracji do Twojego tomiku jest Małgorzata Bobak-Końcowa. Jak splotły się Wasze artystyczne drogi?
Ponieważ okładka to pierwszy wizualny kontakt czytelnika z książką, jej emblem i zwiastun, zależało mi na wizerunku kobiety doświadczonej, pewnej siebie i pełnej życia. I taką właśnie zobaczyłam na obrazie Małgorzaty Bobak-Końcowej - kobietę Gotową na życie, posługując się tytułem jednego z moich wierszy. Jestem bardzo wdzięczna wydawnictwu za to, że skrzyżowało nasze artystyczne drogi w tak ważnym dla mnie kontekście i z tak wymownym rezultatem.
Refleksja od siebie do Czytelników:
Miłość zawsze była motorem mojej twórczości, jest i będzie dla mnie najważniejsza, podobnie jak spontaniczność i inspiracja tworzenia. "Pisanie o miłości jest niebezpieczne, bo jest szansa, że popadniemy w banał albo sentymentalizm. Dlatego miłość jako temat zanika", powiedziała niegdyś poetka Ewa Lipska. To smutne i niepokojące i zapewne często powód pisania do szuflady ze względu na strach przed surową krytyką i odrzuceniem. Wierzę, że miłość utrzyma należne sobie miejsce w poezji, a twórcy będą odsłaniać swoje dusze i pisać o niej bez obawy.
Sięgając po poezję, wydaną w seriach miniatur wydawnictwa ANAGRAM, poczujesz głębię własnej duszy... Mam nadzieję, że tomik Jestem kobietą choć w małym stopniu sprosta tej obietnicy.
👇👇👇
https://gdziekupic.to/buybox.html?id=16120&oid=175728493
Linki:
Facebook: Eliza Anna Falkiewicz
Eliza Anna Falkiewicz - Lekcje Miłości
Eliza Anna Falk - The Power Within
YouTube: Eliza Anna Falkiewicz
www.aticc.org ;
www.teatrfantazja.org
"Poezja ma zawsze dla mnie wartość sentymentalną. Poezja jest dla mnie podróżą po życiu, terapią i lekiem na całe zło". Wywiad z Mateuszem Pospiechem, autorem tomiku "Znów oczy mam niebieskie".
Dzień dobry, Drodzy Czytelnicy!
Przedświątecznie witamy się i zachęcamy do lektury wywiadu z poetą Mateuszem Pospiechem, autorem tomiku "Znów oczy mam niebieskie", który kilka dni temu ukazał się nakładem Wydawnictwa ANAGRAM.
Wywiad przeprowadziła Agnieszka Krizel (Recenzje Agi), patron medialny tomiku.
A.K. Dzień dobry, Mateusz. Spotykamy się z okazji premiery Twojego drugiego tomiku "Znów oczy mam niebieskie". Z perspektywy tych dwunastu lat, jak postrzegasz poezję, czym ona dla Ciebie jest? Jakie ma ona znaczenie i jakie zajmuje miejsce w Twoim życiu?
M.P. Poezja ma zawsze dla mnie wartość sentymentalną. Poezja jest dla mnie podróżą po życiu, terapią i lekiem na całe zło. Jest wspomnieniem, do którego wracam, z którego czerpię i uczę się. Zajmuje ważne miejsce w moim życiu, gdyż nie raz, nie dwa pomogła mi przejść trudny w życiu czas, zrozumieć zjawiska i wydarzenia trudne, o dużym znaczeniu.
A.K. "Ja na idealny wiatr/ czekam". Potrzebowałeś tego idealnego wiatru, o którym piszesz w wierszu ,,Milion ścian ma świat", wiatru, który dął Ci w skrzydła, by przezwyciężyć jakiś swój wewnętrzny opór, zebrać się w sobie i wiersze zalegające w sercu i duszy, by przybrały wreszcie kształt tomiku "Znów oczy mam niebieskie"?
M.P. Raczej potrzebowałem bodźca do zmian, do powrotu do siebie. Poezja jest dużą częścią mnie i odzyskanie siebie, wiąże się także z powrotem do korzeni swojej osobowości – w której od lat zalegał niedokończony, lub raczej niezebrany w całość tomik. Gdy odzyskałem siebie i to co w sobie cenię najbardziej, odnalazłem na nowo poezję. Bardziej niż opór wiatr wskazał mi kierunek, by znów wejść na właściwą drogę.
A.K. "Nie mam już rad na przyszłość,/ a ciemność w moich palcach/ nie przestaje w uszach grać” – wers z wiersza ,,Hibernacja”, który jakoś szczególnie do mnie przylgnął, i do którego najczęściej wracam, ale też wiersz, który wpisuje się w trochę pokrętne pytanie o to, co Cię inspiruje do tworzenia takich elektryzujących fraz?
M.P. Każdy czasem ma moment, w którym pojawia się zwątpienie, idąc naprzód choć w dobrym kierunku boimy się nowego, boimy się tego co odnajdziemy dalej, wychodząc ze strefy komfortu. Wtedy wraca się do tego co zna się najlepiej, niekoniecznie dobrego dla nas. W moim przypadku jest to ciemność, która jest nieodłącznym elementem każdego człowieka, którą również trzeba w sobie zaakceptować. Demony przeszłości wracają – nie oznacza to, że musimy im ulegać. Dla mnie pisanie i mówienie o tym pomaga mi w akceptacji przez efekt katharsis.
A.K. Wiele w tych wierszach Twoich intymnych, osobistych emocji, a pod metaforami kreślisz skomplikowane obrazy współczesnego świata. Trochę prowokujesz Czytelnika, by wszedł z Tobą w polemikę, ale też, by otworzył wszystkie zmysły do odczytania przekazu, jaki w nich zawarłeś. Czy takie bycie sobą w poezji jest dobrym sposobem na to, by dotrzeć w ogóle z poezją do dzisiejszego Czytelnika/Odbiorcy?
M.P. Uważam, że bycie w zgodzie ze sobą zawsze było ważne, poezja, do której się wraca, to poezja pełna autentyczności, a autentyczność pojawia się tylko w chwilach, gdy jesteśmy szczerzy nie tylko w stosunku do otoczenia, ale i samych siebie. Polemika z Czytelnikiem to rozmowa z drugim człowiekiem, a najważniejsza w budowaniu relacji jest szczerość. Tak buduje się zaufanie, otwiera się na drugiego człowieka i łatwiej go wówczas zrozumieć, uczy się nie tylko ekspresji, ale w tym wypadku uczy się czytelnika słuchania tego, co chcemy mu przekazać.
A.K. Po raz drugi zaufałeś Wydawnictwu ANAGRAM. Co przeważyło w wyborze tej ścieżki wydawniczej, tego właśnie wydawnictwa?
M.P. Przede wszystkim ze względu na indywidualne podejście do autora. Wydawnictwo z niesamowitą historią w polskiej literaturze, ale także z pasją i zaangażowaniem w każdy indywidualny projekt. Dla mnie to ważne, bo przekazuje komuś coś, co jest częścią mnie – nie oddałbym części siebie zupełnie obcej osobie, a wydawnictwo Anagram pozwala mi czuć się jak część anagramowej rodziny, do której się wraca.
A.K. ,,Znów oczy mam niebieskie" - skąd taki tytuł?
M.P. Z dwóch powodów. Jeden to taki, że kolor moich oczu zależy od padającego światła i można czasem zobaczyć je szare czy zielonkawe, ale głównie niebieskie. Stanowi to zatem metaforę powrotu do siebie. Odzyskania pierwotnych kolorów, otrząśnięcia się z zagubienia i złudzeń i dotarcia w tę część siebie, której dawno nie widziałem.
A.K. Twój tomik doczekał się dwóch okładek. Czarnej i białej. Biała wpisuje się w konwencję wydawnictwa, czarna jest wersją limitowaną. Dodam od siebie, że obie do mnie przemawiają i są wręcz magiczne. Dlaczego tak?
M.P. Po części kompromis, po części potrzeba. Jedna reprezentuje wydawnictwo, druga reprezentuje mnie. Mamy więc równowagę, gdzie obie wzajemnie się uzupełniają, a każdy znajdzie coś, co bardziej przemawia do estetyki danej osoby. Świat jest różnorodny i takie mogą być też okładki!
A.K. Refleksja od siebie do Czytelników:
M.P. Nie bójmy się gubić i odnajdować. Nie bójmy się mówić o rzeczach ważnych, nawet jeśli byłyby dla nas niekomfortowe. Zaakceptujmy siebie, ale także i innych takimi jakimi są, a świat będzie piękniejszy. Moja podróż do akceptacji jest zapisana w tomiku, każdy może swoją opowiedzieć w takim wydaniu, w jakim mu odpowiada, a jeśli woli słuchać, to zapraszam do zanurzenia się w moją emocjonalną drogę do akceptacji.
MATEUSZ POSPIECH
Poeta związany z Wydawnictwem Anagram przez debiut w wieku lat siedemnastu z tomem Rodząc szczęście. Dziś już trzydziestoletni doktor nauk medycznych i edukator z zawodu. Po godzinach w laboratorium międzynarodowy koordynator do spraw edukacji artystycznej i kurator sztuki dla Culturally Arts. Z pasji obserwator zachowań ludzkich i weekendowy student psychologii klinicznej. Całą duszę wypełnioną ma nadwrażliwością, którą w wolnych chwilach przelewa na papier, pisząc artykuły dla „Modern Renaissance Magazine”, w którym publikował również wiersze w języku angielskim. Z ufnością patrzy w przyszłość wraz z najlepszym przyjacielem Scoobym, chrapiąc na zawody w wolnym czasie.
ZAPROSZENIA NA WYDARZENIE W KINIE ATLANTIC - DOSTĘPNE SĄ TYLKO W WYDAWNICTWIE ANAGRAM, OBOWIĄZUJĄ ZAPISY (W ZALEŻNOŚCI OD WOLNYCH MIEJSC: anagram@adres.pl)
Drodzy Państwo!
Jako współorganizatorzy wydarzenia, pragniemy serdecznie Państwa zaprosić na spotkanie z Piotrem Borkowskim (poetą, scenarzystą, wykładowcą), połączone z premierą tomu poezji - "W stronę Bacha" (Wydawnictwo ANAGRAM, 2021).
Spotkanie odbędzie się 17 lutego, o godz. 18:00 (czwartek) w Kinie ATLANTIC, Sala A, w Warszawie.
Wieczór poprowadzą: Małgorzata Sobieszczańska i Magdalena Koperska (ANAGRAM).
Gości powita Ilona Łepkowska (Przewodnicząca Gildii Scenarzystów Polskich, scenarzystka i producentka).
Muzykę Bacha zagra na skrzypcach Karolina Matuszkiewicz, przy akompaniamencie Karoliny Cichej.
WAŻNE!
Wydarzenie odbędzie się z zachowaniem reżimu sanitarnego, dlatego prosimy o potwierdzenie udziału, wysyłając e-maila na: anagram@adres.pl
Prosimy także o zabranie ze sobą paszportów covidowych (jeśli Państwo je posiadają).
KUP TOMIK:
https://gdziekupic.to/buybox.html?id=16120&oid=158762996
"Tak, Berlin to moje ulubione miasto, chociaż to trochę jakby nieodwzajemniona – na razie – miłość, ale wciąż mam nadzieję zamieszkać tam na dłużej, niż tylko kilka dni w roku". Mariusz Sambor o najnowszej powieści "I wszyscy go opuścili..."
Dzień dobry, Drodzy Czytelnicy!
Dzisiaj zachęcamy do lektury wywiadu z Mariuszem Samborem, który ukazał się w najnowszym numerze Biuletynu literackiego, a który specjalnie na Wasze życzenie udostępniamy!
Autor opowiedział o pracy nad swoją najnowszą książką "I wszyscy go opuścili..." (powieści alteregoistycznej). Wywiad przeprowadziła Agnieszka Krizel, również patron medialny książki.
A.K.: Dzień dobry, Mariuszu. Spotykamy się przy okazji promocji Twojej najnowszej książki "I wszyscy go opuścili...". Powieść została wydana w ramach organizowanego przez Instytut Literatury projektu Tarcza dla Literatów. W podtytule odczytujemy określenie - powieść alteregoistyczna, czyli jaka? Przyznam, że pierwszy raz spotykam się z tym terminem. Doprecyzuj i wyjaśnij, proszę.
M.S.: Dzień dobry. Tak, to oczywiście neologizm, ale przecież język stale się rozwija i ulega przeobrażeniom, próbując opisać otaczający nas świat, aby ten był łatwiej odbieranym.
Co oznacza termin alter ego, wiadomo. Zwykle chodzi o opis postaci, które pod względem psychologicznym są niemal identyczne. Najczęściej dzieje się tak w przypadku bohatera, będącego de facto właśnie alter ego autora, czyli jego obrazu w osobie fikcyjnego bohatera, którego cechy osobowościowe z zamysłem wyrażają autora opisu.
W mojej powieści to nie jest jednak tak oczywiste. Nie chciałbym zbyt wiele zdradzać, aby nie spoilerować, ale chodzi o postaci, które dla głównego bohatera są bardzo ważne, a że wydają się być niemal swoimi lustrzanymi odbiciami, nie pozostaje to bez wpływu na jego życie.
Może tyle słowem doprecyzowania. A wyjaśnienia?
Termin „powieść alteregoistyczna” to w jakimś stopniu także gra słów, bo ta książka jest dla mnie bardzo ważna z pewnych osobistych powodów i dzięki nim ma taki właśnie styl i kształt. Stąd drugi człon neologizmu. Dosyć egoistycznie chciałem pewne postaci, historie i wydarzenia, będące tłem powieści, opisać. Być może termin ten jest w jakiś sposób swego rodzaju drobną prowokacją, ale wstępnie raczej niezamierzoną. No, cóż więcej – „I wszyscy go opuścili...” to po prostu powieść alteregoistyczna.
A.K.: Jak długo pisałeś tę powieść i czy należysz do autorów, którzy potrzebują dłuższego researchu do napisania kolejnej książki? Przypomnijmy, iż Twoja surrealistyczna powieść poetycka "Cztery Filary" ukazała się w tym roku. Jak było z "I wszyscy go opuścili..."?
M.S.: Wbrew pozorom „Cztery Filary” traktuję jako swoją drugą książkę, choć wydana była rzeczywiście chronologicznie jako pierwsza. Wiem, trochę narażam się tym sposobem krytykom, którzy wyśmiewają megalomanię pewnych autorów, którzy nie mogą, z różnych zresztą przyczyn, wydać swoich pierwszych książek, ale i tak uważają, że już je popełnili, książki – których oczywiście nikt do tej pory nie wydał. Może więc jest trochę racji w tym, że trudno ją uznać za pierwszą książkę – przecież ukazuje się jako druga, ale skoro jest już wydana, to nawet jeśli została napisana wcześniej, jest książką. Tyle dygresji. Do tego „Cztery Filary” to zupełnie inna forma i inny gatunek, niż „I wszyscy go opuścili...” i została napisana później. Trudno zatem w moim przypadku mówić o tempie pisania kolejnych książek w aspekcie ukazywania się poprzednich. Ale po kolei. Samo pisanie „I wszyscy go opuścili...” trwało około roku dość systematycznej codziennej niemal roboty, na którą mogłem pozwolić sobie jedynie w czasie wolnym od pracy, pozwalającej zarobić na codzienne życie. Pozostawały zatem popołudnia i niektóre weekendy oraz część urlopu. Sporo w tym okresie poświęciłem czasu na weryfikację informacji historycznych tła powieści. Czas i miejsce jej akcji wymagają bowiem nie tylko objaśnienia wielu istotnych faktów czytelnikowi, ale przede wszystkim dużej wiarygodności. Stąd duża liczba przypisów, które oczywiście, ze względu na mało znane u nas tło, jakim był Berlin lat dwudziestych i trzydziestych dwudziestego wieku, wymagały dużego nie tylko „researchu”, ale żmudnej i pracowitej weryfikacji faktów historycznych w zagranicznych źródłach, faktów podawanych u nas często w sposób nie do końca rzetelny i dość ogólnikowy.
Jak rozumiem, nie o taki research pytałaś, tylko o czas na poszukiwanie nowego pomysłu na kolejną książkę. Trudno mi się do tak postawionego pytania odnieść, bo kolejne rzeczy są u mnie już rozpoczęte i są to w dodatku bardzo różne formy, w tym, między innymi, dalsza część „I wszyscy go opuścili...” oraz jeszcze jedna powieść dotycząca tamtych czasów.
A.K.: Wolisz pisać wiersze czy jednak prozę?
M.S.: W moim przypadku, to trochę tak, jakby zapytać, czy wolę jeść łyżką, czy widelcem. Wbrew pozorom, to dość adekwatne porównanie – wszystko zależy od potrawy – od chwili, od nastroju, od „tego czegoś”, czyli od tzw. frazy, która pojawia się w głowie, przychodzi na myśl, czy też staje się efektem przemyśleń. Czasem tekst, który początkowo wydawał się dobrym materiałem na wiersz, staje się kanwą opowiadania, czasami na odwrót – fragment prozy po jakimś czasie aż się prosi, aby z tego wyciągnąć wiersz. Do tego pozostaje cały obszar „pomiędzy”, czyli tak zwana proza poetycka, czy też prozy poetyckie, bo raczej tak trzeba ten gatunek określać.
A.K.: W "I wszyscy go opuścili..." skupiasz się na konkretnym czasie historycznym i miejscu. Berlin, roku 1938. Dlaczego rok przed wybuchem II wojny światowej, i dlaczego Berlin? Chyba lubisz to miasto wyjątkowo, skoro w Twoim biogramie zaznaczasz, że ciałem mieszkasz w Krakowie, duchem w Berlinie. Co Cię tak urzeka w historii tego miasta?
M.S.: Tak, Berlin to moje ulubione miasto, chociaż to trochę jakby nieodwzajemniona – na razie – miłość, ale wciąż mam nadzieję zamieszkać tam na dłużej, niż tylko kilka dni w roku. Dlaczego Berlin? Poprzez – z jednej strony, jego mroczną historię, szczególnie w trakcie ostatnich ponad stu lat, a po drugie – także z powodów geograficznych, choć to również nie bez związku z tym wymienionym wcześniej powodem. Berlin, pomimo że leży w odległości godziny lotu samolotem, czy pięciu godzin jazdy autostradą z Krakowa, był niemal niedostępny w czasach mojej młodości i nie jedynie z braku autostrad. Raz z powodu żelaznej kurtyny, a dwa – z powodu ogromnych ograniczeń w podróżowaniu, nie tylko na Zachód, na który czasem wbrew pozorom dużo łatwiej było wyjechać, niż do tzw. bratnich krajów socjalistycznych. Ponadto wtedy miasto to miało w PRL-u ogromny czarny PR, jako siedlisko nazistów wielbiących Fryderyka Wielkiego, jednego z autorów rozbiorów Polski, później – jego zachodnia część – rewanżystów i oczywiście także z powodu jasno określonego miejsca w dramatycznej historii stosunków polsko-niemieckich.
A kiedy już zdarzyło mi się bywać w Berlinie, początkowo oczywiście po wschodniej stronie podzielonego murem miasta, pomimo widocznych na co dzień śladów tej właśnie niełatwej dla Berlina historii, wiedza o realiach miasta szczególnie dotycząca czasów wojny była u nas, poza wąskim gronem historyków, mających dostęp do ograniczonych zapewne źródeł, niewielka i do tego mało dostępna. Zresztą z powodu właśnie trudnej historii miasta, zapewne nawet w samym Berlinie Wschodnim, poza ustnymi przekazami wśród zaufanych, wiedza o wielu miejscach, które wraz z wyburzeniem wypalonych ruin zniknęły z panoramy Belina, była trudno dostępna i tajemnicza. A tajemnice szczególnie mocno pociągają i przyciągają. To właśnie te tajemnice, zupełnie inne niż, na przykład, podobnie mało znana w PRL-u historia II Rzeczpospolitej czy nawet same dzieje przedwojennej, zburzonej i nieznanej przez to, ale przecież dostępnej na wyciągnięcie ręki – choćby po bilety PKP, Warszawy, o których również w czasach mojej młodości nie było zbyt dużo rzetelnych informacji, spowodowała, że gdy pierwszy raz znalazłem się po drugiej stronie berlińskiego muru, zwanego wtedy antyfaszystowskim wałem ochronnym, okazało się, że niczego o tym miejscu praktycznie nie wiem. Już sam fakt podzielenia miasta murem, miasta, o którym jedna strona mówiła „tak”, a druga „siak”, był dodatkowym powodem, aby samemu dociekać prawdy o Berlinie. A jeszcze wiedza, a w zasadzie zupełna niewiedza, o Berlinie czasów Republiki Weimarskiej, ledwo liźnięta choćby dzięki popularnemu „Kabaretowi”, wyreżyserowanemu przez Boba Fossa według książek Christophera Isherwooda dołożyła swoje.
Szalę zaś przeważyła kupiona w 1988 roku na Krakowskim Przedmieściu, na straganie z wydawnictwami wydawanymi w drugim obiegu poza cenzurą, ustawionym przy wejściu do Uniwersytetu Warszawskiego, książka nieżyjącego już brytyjskiego dziennikarza, pisarza i historyka wojskowości Anthonego Kempa „Uciec z Berlina” - o historii ucieczek z Berlina Wschodniego w czasach istnienia muru, wydana przez podziemne wydawnictwo Maraton. Poza tym wszystkim Berlin od wielu już lat, od zjednoczenia Niemiec i uzyskania ponownie statusu stolicy kraju, stał się w dużej mierze na pewno kulturalną, ale i naturalną stolicą Europy, także poprzez otwartość i tolerancję jego władz, mieszkańców, przez przenikającą się mieszankę kultur, mieszkających tam ludzi z całego niemal świata i także tę odsłanianą rzetelnie i nieprzemilczaną najczarniejszą nawet historię miasta. I tak to z tego wszystkiego zainteresowałem się Berlinem na dobre. A dlaczego akcja książki dzieje się w Niemczech na rok przed wybuchem wojny? To ciekawe i mało opisywane u nas czasy. Realne zło w Niemczech istniało już od dobrych kilku lat. Wielu ludzi je popierało i wielu się do niego przyzwyczaiło. Sporo było głosów na świecie, że Niemcy to przecież taki kulturalny naród, naród Goethego, Bacha i Hölderlina i że na pewno nic strasznego się tam nie stanie. Jednak prawdziwe zbrodnie miały dopiero nadejść. Tak, już za rok od czasu akcji powieści, ale były zapewne przecież doskonale zaplanowane.
A.K.: Osadziłeś fabułę tej powieści w konkretnych okolicznościach historycznych. Czy korzystałeś z jakichś źródeł, by oddać tak autentycznie i obrazowo ducha tamtych czasów? Przyznam, że ilość historycznych zagadnień, szczegółów, które poruszyłeś, wplotłeś w tło powieści jest imponująca.
M.S.: Zawsze chciałem napisać coś o Berlinie, nawet gdyby miasto miało być tylko tłem historii, a jako że bywam tam nie za często - raz, dwa razy w roku, ale regularnie od kilkunastu już lat, nie licząc wcześniejszych sporadycznych wizyt od drugiej połowy lat siedemdziesiątych jeszcze niemal jako dziecko, wydawało się, że mam o czym pisać. Jednak wszystkie wcześniejsze próby były dla mnie jakieś miałkie. Dopiero pomysł na powieść, która, wbrew pozorom, ani nie jest typowym kryminałem, ani powieścią historyczną, tylko opowieścią o samotnym, nie tylko w życiu codziennym, człowieku, i dzieje się przecież nie tylko w Berlinie, ale i w dawnych Prusach Wschodnich, na dzisiejszych polskich Mazurach, gdzie pewne wydarzenia w moim życiu spowodowały, że zapragnąłem opisać losy takiego człowieka, wtedy ten niemal gotowy już pomysł podpowiedział mi – a dlaczego nie Berlin? Dopiero w trakcie pisania dowiedziałem się tak naprawdę, jak mało do tamtych chwil wiedziałem o mieście położnym nad Sprewą i Hawelą. Co oczywiście nie znaczy, że teraz wiem o nim wszystko, bo tak nie jest.
A.K.: Raczysz Czytelników niezwykle intrygującymi wątkami, ale też wyrazistym zarysem głównego bohatera. Robisz przed przystąpieniem do pisania plan charakteru swoim bohaterom?
M.S.: Plan charakteru? Nie, raczej nie, a na pewno nie szczegółowy, choć pewne założenia wstępne są. Charakter „moich” postaci rodzi się i dojrzewa w trakcie rozwoju fabuły.
Trochę podobnie jak w życiu. Nie wszystko można, mimo że oczywiście trzeba starać się, zaplanować. Zresztą sam plan fabuły ulega modyfikacji w trakcie tworzenia wątków i bohaterów. Przydają się obserwacje ludzkich zachowań w różnych sytuacjach. A ja lubię obserwować.
A.K.: Intrygi, kryminalne zawiłości, dawne, przedwojenne czasy – powieść w stylu retro. Czy był dla Ciebie jakiś trudny moment podczas pisania?
M.S.: Były chwile przestoju, w rozwoju akcji, kiedy ciężko było wybrnąć z pewnych sytuacji, a do tego podlać to wszystko historycznym i pełnym faktów sosem. Wtedy zabierałem się za redakcję gotowych już rozdziałów lub szedłem dalej, by później powrócić do tych sprawiających trudności momentów. Bo przecież treść i fabuła muszą być spójne, intryga dość, ale nie za bardzo, skomplikowana, postaci wyraziste, a całość powinna być przyjemna. Takie miałem założenia, a czy się udało, niech ocenią czytelnicy.
A.K.: Dlaczego w ogóle taki rodzaj powieści, co chcesz przekazać/pokazać tą opowieścią? Jaki jej przekaz?
M.S.: Czy powieść koniecznie musi mieć przekaz, który mnie akurat od razu kojarzy się z tak zwanym przesłaniem? Powieść powinna pokazywać życie, jakie może zainteresować czytelnika, nawet, a może właśnie dlatego, że początkowo wydaje się inne niż nasze, ze względu na obce landszafty, wymyślne intrygi, fantastyczne czy apokaliptyczne anturaże. Powieść powinna pokazać postaci - ludzi z krwi i kości, z ich codziennymi troskami i wątpliwościami, a cała reszta jest tylko tłem, ciekawszym, mniej lub bardziej, ale jednak tłem.
Czy powieści, chociażby Henninga Mankella o komisarzu Wallanderze, są tak naprawdę tylko i wyłącznie kryminałami, tanią i nieco egzotyczną sensacją z drugiej strony Bałtyku? Niekoniecznie. To dobre powieści przedstawiające przede wszystkim człowieka o złożonym charakterze, gdzie intryga jest tylko tłem. A czy losy Wokulskiego były interesujące tylko ze względu na jego biznesowe dokonania, czy beznadzieją miłość do panny Izabelli? I nie chodzi tu o żadne nieskromne porównanie własnej twórczości do wymienionych, tylko o to, czego sam oczekuję w powieści. Nie zawsze eksperymentuję z formą i językiem, chociaż i to lubię. Czasem zwykłej dobrej powieści, dzięki której można oderwać się od codziennego życia, obojętnie, czy jest szare, czy niezwykle kolorowe.
A.K.: Czym nas jeszcze zaskoczysz? Jakie są Twoje plany wydawnicze?
M.S.: W planie jest dalsza część losów komisarza berlińskiej policji kryminalnej, dziejących się po kilku latach, od czasu akcji „I wszyscy go opuścili...”. Jest również rozpoczęta i już dość zaawansowana powieść, której akcja dzieje się również w latach 30. ubiegłego wieku, ale już na styku polsko-niemieckich relacji międzyludzkich. Jest gotowy zbiór opowiadań, które pojedynczo były już publikowane tu i ówdzie.
A.K.: Refleksja do Czytelników:
M.S.: Czytajcie książki. Książki pozwalają rozwijać wyobraźnię i spoglądać na świat, nie tylko własnymi oczami. Obserwujcie świat postrzegany przez książkowych bohaterów, ale weryfikujcie, czy jest to obraz interesujący. Czytajcie książki papierowe, czytajcie wersje elektroniczne, ale przede wszystkim czytajcie książki, nie tylko wiadomości w serwisach internetowych czy społecznościowych. Czasem warto się oderwać od codzienności. Zawsze warto się oderwać!
Na okładce wykorzystano obraz Lessera Urego „Brandenburger Tor”. Publikacja powstała dzięki wsparciu finansowemu Instytutu Literatury w ramach Tarczy dla literatów.
***
Mariusz Sambor (ur. 1965), autor surrealistycznej powieści poetyckiej Cztery Filary (2021). Publikował w czasopismach literackich i w antologiach: Strefa wolna. Wiersze przeciwko nienawiści i homofobii (2019), Wiersze i opowiadania doraźne 2020 oraz Wiosnę odwołano. Antologia dzienników pandemicznych (2020). Uczestnik grupy KSP (Krakowska Szkoła Poezji). Mieszka ciałem w Krakowie, duchem w Berlinie i w Kostrzynie nad Odrą.
"Rytmy wierszy wpływają na moje rozumienie życia, a życie w swoim czasie pogłębia odczuwanie poezji. Mówiąc o poezji, przede wszystkim mam na uwadze twórczość, która w moim zrozumieniu dorównuje życiu, a przez to zajmuje w nim miejsce odpowiednie". Ołeksandr Kłymenko
Drodzy Czytelnicy!
Informowaliśmy już, że do grona naszych poetów dołączył Ołeksandr Kłymenko z tomikiem "W powietrzu nad brzegiem rzeki". Dzisiaj udostępniamy wywiad, jaki ukazał się w najnowszym numerze Biuletynu literackiego.
Życzymy pozytywnego odbioru!
A.K.: Dzień dobry, Ołeksandr. Zanim zapytam o Twój najnowszy tomik, porozmawiajmy o poezji w ujęciu ogólnym. Czym dla Ciebie jest poezja? Jakie ma ona znaczenie dla Ciebie i zajmuje miejsce w Twoim życiu? Dlaczego akurat piszesz/tworzysz poezję?
O.K.: Rytmy wierszy wpływają na moje rozumienie życia, a życie w swoim czasie pogłębia odczuwanie poezji. Mówiąc o poezji, przede wszystkim mam na uwadze twórczość, która w moim zrozumieniu dorównuje życiu, a przez to zajmuje w nim miejsce odpowiednie. Twórczość to wiedza o świetle, którego istota jest nieśmiertelna. Piszę, ponieważ pisanie wierszy i prozy tworzy moje istnienie treściwym.
A.K.: Co jest istotą poezji, tej współczesnej, której jesteśmy twórcami?
O.K.: Istotą poezji, oczywiście nie tylko współczesnej, jest nadawanie sensów życiu, skupienie się, mówiąc bardziej konkretnym językiem, na jego uświęconej szczegółowości: w poważnym dyskursie o twórczości nie można posługiwać się ograniczającymi kategoriami. A poza tym i tak coś z napisanego przez nas obumrze w ziemi, a coś zmartwychwstanie, w wyznaczonym czasie.
A.K.: Co Cię inspiruje?
O.K.: W istocie i twórczość sama w sobie jest inspiracją. Tylko rzeczy prawdziwe rzeczywiście zachwycają, prawdziwe - czyli niematerialne, które pozostały przy tobie nie do danej chwili, lecz na zawsze.
A.K.: Kto jest dla Ciebie poetycką inspiracją, po czyją poezję sięgasz najczęściej i najchętniej?
O.K.: Spośród pisarzy, których twórczość jest dla mnie szczególnie ważna, chętnie wymienię Eliota, Ungarettiego, Celana, Stanisława Wyszeńskiego.
A.K.: Czy poezja współczesna ma szansę się obronić w chaosie informacyjnym, trudnym położeniu literatury w ogóle?
O.K.: Przez wiele lat grałem muzykę improwizacyjną dla niedużego audytorium. Piszę od wielu lat, moje książki w opiniach niektórych czytelników, nie są łatwe w odbiorze. Jest kilku przyjaciół, którzy myślą o recepcji podobnie jak i ja. Ci, którzy mieli się poddać i wycofać, to już to zrobili. My nie. Mówię tu tylko o muzykach i literatach jakich znam. Jednak ludzi, którzy wyznają podobną filozofię i określają się w podobnej estetyce jest dużo więcej. W czasie informacyjnego chaosu to właśnie w nich pokładam swoje nadzieje.
A.K.: W jaki sposób dotrzeć z poezją do dzisiejszego Czytelnika/Odbiorcy?
O.K.: Mało jest teraz wartościowej poezji, ale ona przecież istnieje, jeśli twórcza energia ludzi, którzy piszą, w jakimś momencie stanie się artystycznym faktem. Jeśli współczesny czytelnik ignoruje fakty oznacza to jego świadomy wybór. Nie ma sensu marnotrawienie czasu dla takiego odbiorcy. Przynajmniej ja tego nie robię.
Nigdy nie zauważyłem, żeby widzowie powracali na salę, po tym jak nie spodobał im się film Tarkowskiego czy Paradżanowa. Oczywiście jakość widowni nigdy nie przekłada się na ilość. I dzisiaj są ludzie dla których zapoznanie się z "Ofiarowaniem" czy "Cieniami zapomnianych przodków" jest zajmujące. Tak więc myślę, że współczesna poezja nie rozminie się ze swoim nieprzypadkowym i prawdziwym czytelnikiem.
A.K.: Ważnym elementem spójnym w Twoich wierszach z tomiku "W powietrzu nad brzegiem rzeki" jest przenikanie się światów – ten realny, namacalny – ze śmiercią, przemijaniem. Właściwie podmioty liryczne snują poetyckie opowieści egzystencjalne. Wiele jest w nich refleksji, nostalgii, takiej rzewnej, osobistej nuty, którą odnajdzie wielu Odbiorców. Czym jest dla Ciebie osobiście tomik "W powietrzu nad brzegiem rzeki"? Jak długo pisałeś/tworzyłeś te wiersze? I co chcesz przekazać, powiedzieć Odbiorcom jego wymową poetycką?
O.K.: Tomik "W powietrzu nad brzegiem rzeki" jest moją dziewiątą książką, a pierwszą poetycką. Gdyby wyszła wcześniej zawierałaby więcej wierszy. Jednak cieszę się, że się nie śpieszyłem z nią i wyszła dopiero po kilku powieściach. Myślę, że czas mi dopomógł, mogłem wybrać wszystkie te poezje, które uważam za szczególnie cenne. Pisałem je w ciągu wielu lat, nawet mógłbym powiedzieć, że pisałem je całe życie i to byłoby prawdą. Setki tekstów pozostało poza tym zbiorem i wcale mnie to nie martwi. Zrobiłem bezkompromisowy wybór, który odpowiada moim aktualnym poglądom estetycznym co do funkcji współczesnej poezji. Ważne też było i to, żeby styl całości był tak spójny jakby wszystko napisano w jeden dzień.
Gdy piszesz, to nie myślisz o czytelniku i mówisz to, co musisz wypowiedzieć. W tym jest rękojmia szczerości. W stanie medytacji można zbliżyć się do spraw istotnych, można w chwili twórczego oświecenia coś zrozumieć i zmienić się. Własne przeżycie to taka oczywistość, jakiej samemu sobie nie trzeba wyjaśniać, ale innym, powiedzmy czytelnikom, można o tym opowiedzieć. Mówiąc wprost jest to trudne, ale przy pomocy poezji możliwe.
A.K.: Autorką rysunków, w tym ilustracji na okładce, jest Łesia Kwyk. W jaki sposób rysunki Łesi znalazły się w Twoim tomiku?
O.K.: Niektóre swoje książki sam zaprojektowałem, w 2006 roku przygotowałem do druku swoją pierwszą książkę – "Supraphon", w której główne opowiadanie jest poświęcone Tadeuszowi Różewiczowi wraz z wątkiem Tomasza Stańki i Adama Makowicza. W 2017 roku wyszła książka poetycka "O drzewach i lewitacji". Dla jej opracowania graficznego wykorzystałem obraz "Budynki i sosny, Modling" Egona Schiele. Gdy z krakowskim poetą i tłumaczem Markiem Wawrzyńskim, zaplanowaliśmy przekład tego tomiku, to wtedy zwróciłem się z prośbą do lwowskiej artystki Łesi Kwyk o wizualizację tych wierszy dla polskiego odbiorcy.
A.K.: Refleksja od siebie do Czytelników:
O.K.:
Słowa – z nich
wypływa rzeka, rośnie oczeret,
na nich pasą się
białe jednorożce i czarne owce.
W nich odpoczywają, po zdjęciu
trzewików z ciała, a ciało od jedni
z duszą.
Jak faun po obiedzie – odpoczywają
na słońcu i w cieniu.
I trudzą się do
zmroku, bo świty rodzą się
w waltorniach nocy.
A.K.: Dziękuję za rozmowę.
***
Ołeksandr Kłymenko - ukraiński poeta, prozaik, krytyk literacki, eseista i muzyk. Autor książek Supraphon (2006), Korosteszówski Płatonow (2010), Od nie-początku i do nie-końca (2013), Ukryta forteca (2014), O drzewach i lewitacji (2017), Cały ten literacki jazz (2017), Rozmowy o życiu i sztuce (2019, współautorstwo z Hałyną PahuƟ ak). Teksty Ołeksandra Kłymenki zostały przełożone na język czeski, białoruski, rosyjski.
Laureat Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Mikołaja Gogola (2009), Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Hryhorija Skoworody (2011), Nagrody Literackiej im. Pantelejmona Kulisza (2014), Nagrody Literackiej im. Ahatanheła Krymskiego (2016). Członek Narodowego Związku Pisarzy Ukrainy (od 2011 roku).
***
Wiersze z tomiku Ołeksandra Kłymenko
* * *
Zdrewniały
mag ukrył moją miłość na zawsze od wczoraj.
Dla mnie zachował gałązki leszczyny, dębu, sosny:
będę wierzył snom i obawiał się dni.
Ja to widzę: przemieniły się moje palce i moja miłość.
Drzewa – do nich
wabią.
Ale ja będę wierzył i będę się bał.
Dalekie drzewa – dąb, sosna –
to na kole naprężonym zmiana dekoracji.
Nie ma ojczyzny i błękitnych
rzeczek z wodą
błękitną, ale jest szczęście prawdziwe, prawdziwa
radość:
szybko się nauczę taką wodę pić.
* * *
W ziemi nie ukryje się ludzkiego ciała,
jak i w wyrobisku czy w glinianej
jamie nie ukryje się
światła.
Garnek spada. Garnek
nie rozbija się.
Życie zastyga w oczach, stygnąc
w rozumiejącym sercu.
My jeszcze powrócimy
do białej chatki, pod białe –
z drewnianymi,
jak te krzyżyki na szyję, pniami –
wiśnie.
Nasz daltonizm się rozwija, jesteśmy niemalże
święci:
ziemia – w ustach, skrzydła – na ziemi,
gwoździe i obcęgi –
w kieszeni.
Ziemia – bez skrzydeł: światła
nie ukryć.
https://gdziekupic.to/buybox.html?id=16120&oid=166295688
"Poezja jest dla mnie pasją i mądrością. Piszę, bo kocham, a miłość niesie mi natchnienie, nadaje sens życia". Beata Guzy, autorka tomiku "Między słowami"
Drodzy Czytelnicy!
Milo nam poinformować, iż do grona naszych anagramowych autorów, dołączyła Beata Guzy z tomikiem "Między słowami". Dzisiaj zapraszamy do przeczytania wywiadu z autorką, który ukazał się w najnowszym numerze Biuletynu literackiego, a który przeprowadziła Agnieszka Krizel, i który udostępniamy specjalnie dla Was.
A.K.: Dzień dobry, Beato. Czym dla Ciebie jest poezja? Jakie ma ona znaczenie i miejsce w Twoim życiu?
B.G.: Poezja jest dla mnie pasją i mądrością. Piszę, bo kocham, a miłość niesie mi natchnienie, nadaje sens życia.
A.K.: Jak myślisz, co jest istotą poezji, tej współczesnej, której jesteśmy twórcami?
B.G.: Myślę, że istotą poezji współczesnej jest konfesyjność. Współczesny poeta niemalże obnaża swoje uczucia, przekonania, przeżycia przed czytelnikiem. Poza tym opisowość, dzisiejsza poezja często przypomina prozę poetycką.
A.K.: Kto jest dla Ciebie poetycką inspiracją, po czyją poezję sięgasz najczęściej i najchętniej?
B.G.: Nie inspiruję się wierszami innych poetów. Lubię wiersze różnych poetów, ale najczęściej sięgałam po wiersze Wisławy Szymborskiej.
A.K.: O czym jest Twój tomik "między słowami"? Czym on jest dla Ciebie osobiście?
B.G.: To tomik, który opisuje miłość – tą metafizyczną, duchową (i nie tylko) przez pryzmat mojej osoby. Jest to miłość, która wyraża się wiarą w dobro, człowieczeństwo i sens życia. Miłość, która prowadzi przez różne koleje życia, zagłębia się w człowieku ukazując mu zarówno to co w nim ciemne, destrukcyjne, jak i to, co dobre, piękne, co go rozwija. Tomik ten jest również zderzeniem tej miłości, duchowość z materią życia, świata.
Osobiście jest dla mnie drogą samopoznania, refleksją nad życiem.
A.K.: Co Cię inspiruje?
B.G.: Jak wspomniałam wcześniej, miłość niesie mi natchnienie. Konkretnie mówiąc, patrzę na życie przez pryzmat miłości – to mnie inspiruje.
A.K.: Dlaczego akurat piszesz/tworzysz poezję?
B.G.: Kocham pisać wiersze, są one nierozerwalną częścią mnie samej.
A.K.: Czy poezja współczesna ma szansę się obronić w chaosie informacyjnym, trudnym położeniu literatury w ogóle? W jaki sposób dotrzeć z poezją do dzisiejszego Czytelnika/Odbiorcy?
B.G.: Myślę, że poezja ma szansę się obronić. Raczej nie poprzez czytanie wierszy w tramwaju czy autobusie. Przypuszczam, że promocja poezji w mediach społecznościowych jest dobrym sposobem dotarcia do czytelnika. Podobał mi się mural w Poznaniu, na którym widniał wiersz W. Szymborskiej "Chmury" – to dobry sposób. Dobrym sposobem wydają się być spotkania autorskie, imprezy poetyckie. Naprawdę nie czuję się kompetentną osobą, by rzeczowo odpowiedzieć na to pytanie.
A.K.: Refleksja od siebie do Czytelników.
B.G.: Pozwólmy sobie na miłość, na jej duchowe przeżywanie. Szukajmy jej w sobie, w życiu, dajmy się jej prowadzić. Ona potrafi wydobyć z nas to, co najlepsze, potrafi dać dobro, potrafi dać szczęście, choć nie odbywa to się bezboleśnie. Kiedyś wierzyłam, dziś wiem, że miłość zmienia człowieka, czyni go lepszym. Ta przemiana bywa bolesna, bo przechodzimy przez mrok swojej podświadomości, ale jest korzystna, bo daje możliwość głębszego przeżywania piękna życia.
A.K.: Dziękuję za rozmowę.
***
Urodzona w Warszawie, w której spędziła lata szkolne i wczesną młodość. Od 1995 roku mieszka w Rudzie Śląskiej.
"Poezja jest dla mnie czerstwą kromką duszy, która szuka smaku w ustach przekraczających granicę pospolitości". Wywiad z Gabrielą Kachel
Drodzy Czytelnicy!
Miło nam poinformować, iż do grona naszych poetów dołączyła Gabriela Kachel, ze swoim debiutanckim tomikiem "W Bezdechu".
W najnowszym numerze Biuletynu literackiego przeczytacie wywiad z autorką, który przeprowadziła Agnieszka Krizel, również patron medialny tomiku, która poezję Poetki rekomenduje na okładce tak:
Poezja Gabrieli Kachel lawiruje między emocjami Odbiorcy a głębokim odczuciem niezwykłej samotności podmiotu lirycznego, który porusza trudne, bolesne tematy. W tych wierszach dominuje ból, śmierć i jakaś osobliwa tęsknota, jakby za utraconym życiem lub traconym pomału życiem. Każdy podmiot liryczny opowiada osobną opowieść, którą autorka osnuła w namacalne wręcz afekty metafor, które podskórnie gnieżdżą się w naszych myślach. Polecam, bardzo!
Wywiad udostępniamy Państwu poniżej. Życzymy przyjemnej lektury! I zapraszamy do zakupu tomiku, w zakładce SKLEP.
A.K.: Dzień dobry, Gabrielo. Czym dla Ciebie jest poezja? Jakie ma ona znaczenie i miejsce w Twoim życiu?
G.K.: Poezja jest dla mnie czerstwą kromką duszy, która szuka smaku w ustach przekraczających granicę pospolitości. Jest musztrą słów, które mają odwagę zmieniać kształt rzeczywistości.
A.K.: Jak myślisz, co jest istotą poezji, tej współczesnej, której jesteśmy twórcami?
G.K.: Istotą poezji tej współczesnej, jak i tej sprzed wieków, jest próba kadrowania zmysłowości świata i jego duszy.
A.K.: Czy poezja współczesna ma szansę się obronić w chaosie informacyjnym, trudnym położeniu literatury w ogóle?
G.K.: Myślę, że w obecnych czasach potrzebujemy pochylić się przede wszystkim nad poezją. Potrzebujemy słów, które staną murem za swoimi ideami, które chcą zbawiać świat.
A.K.: W jaki sposób dotrzeć z poezją do dzisiejszego Czytelnika/Odbiorcy?
G.K.: Dociera się najskuteczniej przez proste i czułe gesty słów, które nie boją się opiekować wszystkim tym, co teraz.
A.K.: O czym jest Twój tomik "W Bezdechu"? Czym on jest dla Ciebie osobiście?
G.K.: Jest podróżą w przeszłość, próbą oswojenia wszelkich demonów.
A.K.: Co Cię inspiruje?
G.K.: Inspirują mnie ludzie i chwile, które są zakurzoną pocztówką ze świata wykolejonego czasu.
A.K.: Dlaczego akurat piszesz/tworzysz poezję?
G.K.: Próbowałam i prozy, ale dopiero poezja otworzyła mnie na szansę wyrażania siebie.
A.K.: Kto jest dla Ciebie poetycką inspiracją, po czyją poezję sięgasz najczęściej i najchętniej?
G.K.: Miałam i mam wielu mistrzów, choćby Blake, Whitman, Rilke, a z polskiej poezji - Grochowiak, Miłosz.
A.K.: Refleksja od siebie do Czytelników.
G.K.: Spacerujmy pod rękę ze słowami, które rumienią
się na widok kałuży.
Nr 6 Biuletynu literackiego już dostępny!
Drodzy Czytelnicy!
Już jest! Oddajemy w Wasze ręce kolejny numer (6) Biuletynu literackiego!
Życzy przyjemnych wrażeń i miłej lektury!
"I wszyscy go opuścili..." (powieść alteregoistyczna) Mariusza Sambora już w druku, niebawem premiera!
Drodzy Czytelnicy!
"w powietrzu nad brzegiem rzeki" Ołeksandra Kłymenko już w druku!
Tym samym autor dołącza do grona naszych anagramowych autorów
Autorką rysunków jest Łesia Kwyk
Patronem medialnym: Recenzje Agi
Książka ukazała się dzięki finansowemu wsparciu Ukraińskiego Instytutu Książki w ramach programu Translate Ukraine
Wywiad z Poetą ukaże się w najbliższym numerze Biuletynu literackiego, jeszcze w grudniu!
***
Wieczór autorski Iwony Sztachelskiej!
Zaproszenie na spotkanie autorskie Toli Charak
Drodzy Czytelnicy!
W piątek, 22 października od godz. 18:00 zapraszamy na spotkanie autorskie z Tolą Charak, promujące książkę "Rozmowy zmarłych".
Spotkanie odbędzie się w Domu Kultury Śródmieście - Międzypokoleniowej Klubokawiarni w Warszawie
„Krawiec snów” to książka, w której opowiadam o niesprawiedliwości, jaka towarzyszy ludziom od zarania dziejów, o tym, że człowiek potrafi krzywdzić drugiego w zasadzie bez powodu". - Adriana Jarosz o poezji i swoim najnowszym tomiku "Krawiec snów".
Drodzy Czytelnicy!
Najnowszy tomik Adriany Jarosz "Krawiec snów" powędrował do druku. Tymczasem, zapraszamy do lektury rozmowy, którą przeprowadziła Agnieszka Krizel, również patron medialny tomiku w ramach premiery tomiku.
A.K. Dzień dobry. Spotykamy się przy okazji premiery Twojego kolejnego tomiku "Krawiec snów". Zanim jednak o nim, zacznę od pytań o poezję. Czym dla Ciebie jest poezja? Jakie ma ona znaczenie i miejsce w dzisiejszej literaturze? Co jest istotą poezji, tej współczesnej, której jesteśmy twórcami?
A.J. Poezja jest z jednej strony czymś z rodzaju biblioterapii, z drugiej pozwala mi rozwijać się, penetrować obszary, których w codziennym życiu na ogół nie doświadczamy. Dzięki niej mogę spotykać fascynujących ludzi. Ci z kolei uczą mnie wielu interesujących rzeczy. Gdybym nie była poetką, pewno nie miałabym okazji poznać warsztatu wyjątkowego rzeźbiarza w szkle, Henryka Trebuni-Tutki, nie mogłabym porozmawiać z legendarną Zofią Bułeckową, a moich wierszy nie czytaliby ani aktor, prof. Stanisław Górka, ani fantastyczny muzyk i prezenter Radia Kraków, Antoni Krupa. Poezja pozwoliła poszerzyć moje grono przyjaciół i znajomych o ludzi zajmujących się literaturą, muzyką, a także sztukami wizualnymi, promotorów kultury, muzealników i przewodników górskich.
Sądzę, że literatura, przede wszystkim liryka, pełni i będzie pełnić ważną funkcję w życiu wielu ludzi. Owszem, utwory mogą być mniej lub bardziej udane, ale jestem pewna, że poezja nie odejdzie do lamusa. Zmienią się tylko środki językowe, którymi będzie wyrażana. Zresztą to chyba naturalne zjawisko, bo i język jest tworem żywym. Mam nadzieję jednak, że „uwspółcześniona” literatura, w tym poezja eksperymentalna, nie zdominuje tej, która sięga do klasycznych zasobów. Ważna jest równowaga. Nie wszystko, co stare, jest złe i nie każdy, kto tworzy teksty wg tradycyjnych wzorów, odwołuje się do dawnych stylistyk, bywa nieudolnym epigonem. Istotą poezji w gruncie rzeczy jest to, by opowiedzieć o świecie w oryginalny, zaskakujący sposób. W taki, by wiersz – niezależnie od długości – pozostał w pamięci czytelnika. Liryka, zależnie od gatunku, powinna być zapisem emocji, przekonań, pragnień.
Z reguły nie piszę o miłości, bo po pierwsze nie umiem, a po drugie na ten temat powstało tak wiele dobrych utworów, że boję się, że moje będą nieudolnie naśladować te wiersze, które już dawno znalazły swoje miejsce w książkach. Nie mogę powiedzieć, że całkowicie unikam wzniosłych uczuć w tekstach, których jestem autorką, jednak staram się nie powielać schematów czy motywów charakteryzujących lirykę miłosną.
Poezja współczesna, szczególnie w tej nowoczesnej odsłonie, bardzo często odwołuje się do brzydoty i cywilizacji. Ta, która bazuje na klasycznej budowie, chętniej zabiera czytelnika na spotkanie z tradycją, historią, rodzinnymi wspomnieniami czy przyrodą. Która jest lepsza, wartościowsza? Moim zdaniem dobry tekst nie zależy od gatunku poetyckiego, a od tego, czy utwór został dobrze napisany (warsztat literacki pełni tu istotną funkcję), tematyki, którą wiersz porusza, a także od indywidualnego stylu autora, tzw. twórczej linii papilarnej. Można napisać tekst o mrówkach czy pszczółkach, byleby nie były to klony innych owadów, które na kartach książek uwieczniono już wcześniej.
A.K. Co Cię inspiruje?
A.J. Jestem osobą ciekawą świata i potrafi mnie zaciekawić właściwie wszystko, jednakże najchętniej dotykam tych tematów, które są związane z dawną tradycją, kulturą, historią i przyrodą.
Jeszcze w szkole średniej marzyło mi się, że będę studentką profesor Doroty Simonides lub profesora S. Niciei. Ostatecznie okazało się, że zdecydowałam się na studia, dzięki którym mogłam napisać pracę magisterską pod kierunkiem D. Simonides. Dlaczego akurat chciałam być jej magistrantką? Pani profesor to wybitny etnolog i folklorysta o międzynarodowej sławie, niezwykła gawędziarka, która podczas zajęć uniwersyteckich potrafiła tak „czarować”, że słuchacze przenosił się do krainy śląskich familoków, w których tradycyjne wierzenia i szacunek do ojców pełniły zasadniczą funkcję. Łączyło to nie tylko pokolenia, ale pozwalało zachować w pamięci historie przeżyte lub wymyślone przez starsze pokolenia. Odkąd pamiętam, pociągały mnie tematy związane z życiem, wierzeniami, kulturą materialną i niematerialną ludzi, którzy żyli wiele lat przed nami. Podczas studiów brałam udział w zajęciach ze specjalizacji folklorystycznej, prowadzonych przez prof. Teresę Smolińską, która nauczyła mnie tego, jak ważna jest kultura oraz historia Śląska Opolskiego i jaki wpływ wywiera na tożsamość regionalną mieszkańców tego terenu. Wydaje mi się, że właśnie te doświadczenia, związane z folklorem, folkloryzmem i regionalizmem, mają największy wpływ na tematykę i stylistykę moich utworów, nie tylko tych poetyckich, ale również pisanych prozą.
A.K. Dlaczego akurat piszesz/tworzysz poezję?
A.J. Moje pierwsze próby literackie wiążą się z ostatnią klasą ogólniaka. Do tego „pisania” pchało mnie zapewne to, co popycha większość nastolatków na całym świecie. Czułam, że czasami mówię „w innym narzeczu” niż moi koledzy. Peszyłam się, gdy rozmawiałam z niektórymi z nich, a kiedy się wstydziłam, „blokowało” mnie. Brakowało mi prostych słów, by wyrazić myśl, więc szukałam „zamienników”. Przypominam sobie, że kiedyś próbowałam wytłumaczyć koleżance, jaką ugotowałam zupę. Za nic nie umiałam sobie przypomnieć, jak nazywa się warzywo, które wrzuciłam do garnka. Wtedy przyszło mi do głowy, że roślina jest biała i kędzierzawa. Koleżanka bez problemu odgadła, że chodzi o kalafior.
Potem zetknęłam się z literaturą obozową i łagrową. Poruszyła mnie wyjątkowo mocno. Wtedy tak naprawdę powstał mój pierwszy wiersz. Nie była to literatura wysokiego lotu, ale do dzisiaj pamiętam fragmenty tego tekstu: „Proszę państwa. Do gazu!/ Wchodźcie raczej od razu./ Bardzo proszę nie zwlekać./ Tam spotkanie jest z Bogiem, tutaj nikt już nie czeka”. Potem, na pierwszym roku studiów, ułożyłam jeszcze jeden czy dwa wiersze, które też zapisałam w moim „poetyckim pamiętniku”. Brulion trafił do mojego przyjaciela. Dałam mu go w prezencie, ale nie pamiętam z jakiej okazji. Podobno, jak sam mówi, ten niewielki zbiór wciąż jest w jego posiadaniu.
A potem całkowicie zaprzestałam prób pisarskich. Owszem, czytałam utwory mniej i bardziej znanych poetów, zachwycałam się też wierszami kolegów, ale sama nie miałam już wystarczającej odwagi, by tworzyć własne teksty poetyckie. Moje wcześniejsze próby wydały mi się żenujące i byłam przekonana, że kompletnie nie mam talentu. Nie przychodziło mi wtedy do głowy, że mam predyspozycje, które pozwolą mi pisać, tylko muszę być pokorna i cierpliwa.
Wiele lat później bieszczadzki przyjaciel, po przeczytaniu mojego wiersza, napisanego – dosłownie - na kolanie, stwierdził, że człowiek, który nie rozwija swoich pasji i talentów, tak naprawdę nie żyje w pełni. Gdy wróciłam do domu, stworzyłam pierwszy „dojrzały” utwór. Zamieściłam go na portalu poetyckim. Wtedy tak naprawdę zaczęła się moja przygoda z poezją. To był 2008 r.
W tym roku minęło dziesięć lat od debiutu książkowego. Wówczas wydrukowano mój pierwszy wiersz w „Karnawale Bronowickim”(2011 r.), a pierwszy tomik poetycki ukazał się dopiero cztery lata później. Jak widać, nie piszę długo i wciąż się uczę tego pisania.
A.K. Kto jest dla Ciebie poetycką inspiracją, po czyją poezję sięgasz najczęściej i najchętniej?
A.J. Mówi się, że to nie poeta, a jego wiersze są bardziej lub mniej udane. Całe szczęście, że można dotrzeć do wielu wartościowych tekstów, a i ja co rusz zachwycam się jakimś utworem lub frazą, pochodzącą z wiersza.
Cenię sobie twórczość sporej grupy literatów. Trudno byłoby mi wybrać tego najważniejszego. Z jednej strony znajdują się utwory Leśmiana, Norwida, Baczyńskiego czy Miłosza, z drugiej poezja współczesna, reprezentowana m.in. przez Tadeusza Zawadowskiego, Jerzego Fryckowiskiego, Adama Ziemianina, Józefa Barana, Marka Wołyńskiego, Harrego Dudę czy Adama Zagajewskiego. Swego czasu zaczęłam doceniać lirykę Josepha von Eichendorffa, niemieckiego romantyka, urodzonego niedaleko Raciborza. Co ciekawe, zauważyłam, że chociaż lubię utwory, których autorkami są kobiety – naprawdę świetne poetki, kiedy prosi się mnie o wypowiedź na temat preferencji literackich, w pierwszej kolejności zawsze wymieniam poetów. Nie ma to oczywiście związku z tym, że piszą lepiej od swoich koleżanek, tylko z tym, że po prostu odpowiada mi stylistyka akurat tych, a nie innych twórców.
A.K. Co wyróżnia poezję współczesną od tej klasycznej? Albo odwrotnie. Jakie zauważasz różnice, jakie zależności, jakie punkty wspólne?
A.J. Teksty poetyckie, niezależnie od tego, czy mówimy o poezji tradycyjnej/klasycznej czy też o tej, którą preferuje przede wszystkim młodsze pokolenie twórców, różnią się środkami wyrazu. Trudno porównać odmienne gatunki literackie i różną stylistykę, którą charakteryzują się współczesne utwory: te osadzone w klasyce oraz te, których twórcy wciąż poszukują i/lub chcą w mniejszym lub większym stopniu szokować. Nie lubię bełkotu poetyckiego i pseudoeksperymentów literackich, bo wydają mi się sztuczne, ale podobają mi się projekty, które oparte są na zabawie słowem i spostrzeżeniem. Czymś takim jest polifonia poezji, czyli rodzaj eksperymentu poetyckiego, a właściwie trzech różnych eksperymentów. Gdy stworzy się poetycki powidok, a potem do każdego wersu dopisze się tezę, syntezę i antytezę, można syntezować je ze sobą, co daje początek nowym utworom. Inna z metod polega na dopisaniu do linijek wiersza pierwotnego swoich własnych wersów. Niezależnie od tego, jaka metoda jest stosowana, idea utworu podstawowego musi być zachowana. W muzyce polifonia to wielolinia melodyczna, w poezji to wielolinia metaforyczna, stylistyczna i znaczeniowa, ale – co ważne – wszystkie elementy muszą ze sobą idealnie współgrać. W Polsce specjalizują się w tym gatunku literackim poeci szczecińscy z Leszkiem Dembkiem na czele.
A.K. Czy poezja współczesna ma szansę się obronić w chaosie informacyjnym, trudnym położeniu literatury w ogóle?
A.J. Myślę, że wbrew obawom poezja przetrwa. Można sobie tylko postawić pytanie, w jakiej kondycji. Jeszcze nigdy nie publikowano tak wielu tekstów poetyckich, a także – niestety – grafomańskich. Czasami słyszy się, że nieważne co, ale ważne, że ludzie czytają. Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Jeśli mają czytać, to lepiej, żeby to były utwory dobre. Zdecydowanie bardziej wolę, by uczniowie w szkole poznawali niełatwe, napisane archaicznym językiem sonety Mickiewicza, niż żeby śpiewali piosenki „o niczym”, w których najważniejsze są rymy „boskie-częstochowskie”. Jeśli młody człowiek zapamięta tylko kilka wersów z wierszy, zamieszczonych w podręcznikach szkolnych, jeśli będzie potrafił uzasadnić, dlaczego nie przepada za utworami tego typu, to uczyni krok w kierunku poezji. Jeśli nawet z własnej inicjatywy nigdy nie sięgnie po teksty poetyckie Staffa, Norwida, Przybosia czy innych twórców „starej daty”, jest szansa, że pozna poezję „zamkniętą” w muzyce hip-hopowej – nie wolno zapominać, że wśród wielu utworów, prezentowanych przez muzyków tego gatunku, można trafić na prawdziwe perełki, wartościowe teksty poetyckie. Jeśli taką drogą te utwory mają trafić do młodych odbiorców, dlaczego by nie?
A.K. W jaki sposób dotrzeć z poezją do dzisiejszego Czytelnika/Odbiorcy?
A.J. Jakiś czas temu brałam udział w konferencji zorganizowanej w Muzeum Piosenki Polskiej w Opolu. Była poświęcona korelacji poezji ze współczesną muzyką. O tym, jak wartościowe teksty mogą być śpiewane przez twórców poezji śpiewanej czy muzyki pop nie trzeba nikogo przekonywać, ale że Tetmajer czy Mickiewicz znajdą swoje miejsce w rapie i hip-hopie, dla niektórych może być zaskoczeniem. Bardzo lubię też np. „Stepy akermańskie” romantycznego wieszcza w tej wersji, w jakiej zaprezentowali je Andrzej Stasiuk i zespół Haydamaky. Myślę, że to właśnie muzyka jest najlepszym poetyckim medium.
A.K. O czym jest Twój ostatni tomik? Czym on jest dla Ciebie osobiście?
A.J. Ostatni tomik miał ukazać się już dwa lata temu, ale ciągle coś stało na przeszkodzie. Myślę, że dobrze się stało, bo powstały nowe teksty, które można było zamieścić w zbiorze. „Krawiec snów” to książka, w której opowiadam o niesprawiedliwości, jaka towarzyszy ludziom od zarania dziejów, o tym, że człowiek potrafi krzywdzić drugiego w zasadzie bez powodu. To wiersze, w których pojawiają się ludzie pozornie słabi, żyjący na marginesie, jak wiejski dziad Dyduk - jeden z moich ulubionych bohaterów - którzy jednak w gruncie rzeczy potrafią więcej niż zwyczajni, tak zwani „porządni”, ludzie. To podróż do świata, którego już nie ma, ale co jakiś czas przypomina o sobie. Do świata pełnego magii, w którym tradycja i zwyczaje przodków pełnią niebagatelną rolę. Wystarczy otworzyć wieloskrzydłego ptaka – książkę, albo wyruszyć w podróż po karpackich drogach i bezdrożach, by natrafić na te niezwykłości. W zbiorze można znaleźć też i inne utwory, między innym teksty poświęcone sztuce i moim ukochanym górom.
A.K. Jaka jest Twoja definicja kultury słowa? Czym dla Ciebie jest w ogóle słowo?
A.J. Moim zdaniem ludzie powinni dążyć do tego, by nie tylko świadomie posługiwać się zasobami językowymi, ale nieustannie wzbogacać swój język. Nie chodzi o to, by być językowym purystą, ale raczej o to, by celowo korzystać z przebogatej bazy słów, wyrażeń, zwrotów, synonimów, frazeologizmów, itd. Nie jest to łatwe i wydaje mi się, że niewielka część społeczeństwa osiąga taki poziom świadomości, który można uznać za satysfakcjonujący. Człowiek, który potrafi wyrazić się dosadnie, a nie jest przy tym wulgarny, może imponować. Kultura słowa z jednej strony nie powinna kojarzyć się z językiem ulicy, obrzucaniem inwektywami, z drugiej strony nie wyobrażam sobie utworu naturalistycznego, w którym będzie dominował przesłodzony, cukierkowy język. Taka stylizacja językowa nie raziłaby chyba tylko w przypadku bohatera psychopatycznego. Alfons, któremu przytrafiają się „niegrzeczne” wyrazy czy dziewczyna z marginesu, posługująca się „rynsztokowym dialektem” są zdecydowanie bardziej wiarygodni. Wygładzone, grzeczne teksty, pozbawione autentyzmu środowiskowego, drażnią neonowym światłem. Sztucznym, niewiele wnoszącym do literatury.
A.K. Refleksja od siebie do Czytelników:
A.J. Kilkukrotnie pytano mnie, dlaczego kupuję książki. Odpowiadam, że nie lubię się nudzić, a jeśli nawet jakiejś w danym momencie nie mogę „pochłonąć”, wiem, że gdy przyjdzie czytelniczy głód, będę miała czym go zaspokoić. Woluminy są różne. Jedne zawierają treści mniej, inne bardziej ambitne. Jeśli zaczynają mnie nużyć wiersze, czytam powieści. Gdy mam ochotę, sięgam do eseistyki, a gdy chcę dotknąć jednocześnie słowa i obrazu, mam na podorędziu reprinty – książki, dzięki którym mogę spojrzeć w oczy dawnym mieszkańcom polskich ziem. Czasem żartuję, że to nie ja biorę utwór do ręki, tylko najczęściej to książka znajduje mnie.
Dlaczego o tym mówię? Dlatego, że zdarza się, że czytelnicy nie rozumieją niektórych tekstów poetyckich. Warto je czasami odłożyć na półkę, a przyjdzie moment, że wiersze, jeśli będą chciały, „same do nas przemówią”.
Fot. Grażyna Ziętek
Adriana Jarosz
Autorka m.in. książek poetyckich: "Rozdrożami", "Niebo pachnące sianem", "Modlitwy malowane trzciną", tekstów w albumie fotograficzno-poetyckim "Rogalik" oraz tekstów prozatorskich: "Śmietanka", "Legenda o Barbarze i księciu Albercie", "Utopek z Utraty" oraz "Jak to na tamtym świecie było, czyli co śniło się wujkowi Achimowi".
Wiersze poetki opublikowano w językach serbskim, czeskim i angielskim. Utwory A. Jarosz ukazały się w licznych antologiach, almanachach (również poza granicami Polski), czasopismach literackich, internetowych wydawnictwach poświęconych literaturze, a także w publikacjach pedagogicznych. Kilka jej utworów zostało zarejestrowanych w formie piosenek przez artystów z Krakowa i Sieradza. Laureatka wielu ogólnopolskich konkursów literackich.Należy do Związku Literatów Polskich, Stowarzyszenia Przyjaciół Twórczości Jana Kasprowicza i Polskiego Towarzystwa Biblioterapeutycznego. Honorowy Członek Janowskiego Klubu Literackiego. Kilkukrotna medalistka Mistrzostw Polski w hokeju na trawie. Nominowana do nagrody Perła Roku 2014 powiatu strzeleckiego, Nagrody Marszałka Województwa Opolskiego dla Animatorów i Twórców Kultury w roku 2017 oraz Laurów Ziemi Strzeleckiej 2019.
Wywiad z Iwoną Sztachelską, autorką "Skutków ubocznych"
Drodzy Czytelnicy!
Tomik "Skutki uboczne" Iwony Sztachelskiej jest już w druku, a my zapraszamy na rozmowę z poetką, którą przeprowadziła Agnieszka Krizel.
A.K. Dzień dobry, Iwono. Spotykamy się przy okazji premiery Twojego tomiku "Skutki uboczne". Czym jest dla Ciebie poezja? Jakie ma ona znaczenie i miejsce w dzisiejszej literaturze? Co jest istotą poezji, tej współczesnej, której jesteśmy twórcami?
I.Sz. Wszystko zależy od tego, czy pytasz mnie polonistkę czy poetkę. Różnica jest zasadnicza. Naprawdę. Miejsce poezji pozostaje niezmienne – to nisza. I tak już zostanie. Ze dwie osoby na sto czytają wg Szymborskiej. Nieubłagana statystyka. Poezja zajmuje ważne miejsce w moim życiu. Chyba wbiję teraz pierwszy kij w mrowisko. W poezji/prozie liczy się forma, która jest pierwotna wobec tematu. Niestety. Możesz kogoś uwieść stylistyką, a pod spodem jest wydmuszka. Czytam „technicznie”, jako że „robię” w słowie, ale kiedy pod najzgrabniejszą warstwą językową nie ma nic, to nie jestem uwiedziona. I do takiej poezji nie wracam.
A.K. Co Cię inspiruje?
I.Sz. Ja sama. (śmiech) Nie będzie autoryzacji :) A szczerze: piszę, żeby siebie jakoś „ułożyć”, żeby uporządkować emocje: te najmocniejsze: erotyczne/miłosne/niemiłosne i „śmiertelne”, najważniejsze co nas w życiu spotyka to (nie)kochanie i umieranie. O tym piszę w pierwszym tomiku. Banalne? Przecież uniwersalne. I tu wracamy do Twojego pierwszego pytania. Wszystko jest kwestią formy. Powiem też przewrotnie. Inspiruje mnie język jako taki. To fenomen. Najważniejszy „wynalazek” ludzkości, ale o tym może kiedyś... Mogę pisać o kasztanach, bo tak naprawdę inspiruje mnie wszystko. Ostatnio fizjologia na poziomie biochemicznym. Serio!
A.K. Kto jest dla Ciebie poetycką inspiracją? Po czyją poezję sięgasz najczęściej?
I.Sz. A to dwa różne pytania. Prowokujesz, a ja to lubię. Mam wiele inspiracji i one się zmieniają. Bo i ja się zmieniam. Nie mam już dwudziestu lat. Poezję czytam co dzień, bo zawsze jest pod ręką, nawet kiedy nie mam tomiku, mam telefon. A tam i strony, i screeny, i co tam chcę. Mogę wymienić wiele nazwisk. Są w moim repertuarze poeci nieśmiertelni, którzy ze mną już zostaną, np. Stanisław Barańczak. Jego „Widokówka z tego świata” to wiersz, który czytałam pewnie z pięćset razy i na tym nie koniec. Poza tym Annie Sexton. Z Poświatowskiej wyrosłam (śmiech), to już chyba nie moja estetyka. Cóż, zmarła kiedy była kilka lat młodsza ode mnie, więc przestałam ją czuć.
A jeśli chodzi o ultrawspółczesnych twórców, to jest kilka nazwisk. Ale tylko kilka. Dlatego ich nie wymienię (śmiech). Wiesz, każdemu przydarzy się świetny wiersz albo pięć świetnych utworów, ale kiedy mówię o tych zaledwie kilku nazwiskach, mam na myśli poetów, którzy mają na koncie dobry tomik albo więcej niż tomik. Więc pod tym względem trochę w polskiej poezji posucha. Proza ma się dużo lepiej. Ale nie będę kluczyć, więc powiem tak: Różycki, Malina, Tkaczyszyn-Dycki, Alicja Bykowska-Salczyńska. Ważna dla mnie postać, bo od niej uczyłam się też tego, jak uczyć. Dawno temu w Olsztynie. Jej „Cno” czytam często. I stawiam kropkę, bo będziesz musiała ciąć rozmowę.
A.K. Co wyróżnia poezję współczesną od tej klasycznej ? Albo odwrotnie: jakie zauważasz różnice, jakie zależności, jakie punkty wspólne?
I.Sz. Temat niewyczerpywalny. Wszystko wyróżnia. Od formy, przez język, po funkcje. To, co klasyczne jest nie moje, to, co współczesne - też nie. Tam, gdzie są styczne, jestem ja. Poezja współczesna się zdezawuowała. „Klasyka” już nie przystaje do świata. Trzeba szukać nowych form, żeby nie być epigonem. Ale nie można za tą formą gonić, a to się właśnie dzieje w poezji współczesnej, mam wrażenie. Niepokojące zjawisko.
A.K. Czy poezja ma szansę się obronić w chaosie informacyjnym, trudnym położeniu literatury w ogóle?
I.Sz. Zależy, co rozumiesz przez obronę. Ranga poezji się nie zmieni. Te wspomniane przeze mnie statystyczne 2% czytało, czyta i będzie czytać. Poezja jest wymagająca i nie będzie miała wielu zwolenników.
Literatura to nisza, a poezja jest w totalnym kącie, ale cóż. Nie chcę być rozpoznawalna na ulicy:)
A.K. W jaki sposób dotrzeć z poezją do współczesnego czytelnika odbiorcy?
I.Sz. Pojęcia nie mam. (śmiech) Ze trzy lata temu powstała moja strona autorska, obserwowana przez siedem tysięcy osób, więc chyba udała mi się ta sztuka. A jak? W gruncie rzeczy odpowiedź na to pytanie już padła. Jestem prawdziwa. Odbiorcy to czują. Ukrywam się za metaforą, ale nie pompuję sztucznych emocji. Nigdy się nie zastanawiałam, jak dotrzeć, bo piszę dla siebie. To moja potrzeba fizjologiczna. Nie będę zbawiać narodów i ludzi. Nie umiem i nie chcę. Wystarczy, że zbawię jednego człowieka albo chociaż siebie. A to, że mam odbiorców, że oni dają wyraz temu, że mnie czytają, że na nich oddziałuję, to oczywiście wartość dodana, piękna sprawa.
A.K. O czym jest Twój ostatni tomik? Cym dla Ciebie jest?
I.Sz. "Skutki uboczne" to bardzo wymuskany tomik, z którym się już NIE identyfikuję. Tak, właśnie.
Piszę o relacjach, porządkuję siebie. To autoterapeutyczna książka. A nie identyfikuję się dlatego, że przerobiłam, przetrawiłam, przepracowałam już te wszystkie słono-gorzkie emocje. Pogodziłam się ze sobą, ze swoim ciałem, z ułomnościami, z ludźmi. Nie pogodziłam się jeszcze z upływem czasu. Pisanie pomaga mi w moich wieloletnich zmaganiach z depresją. I więcej nie powiem. Wiersz to golizna. Nawet jeśli ten Twój „peel” to jakaś kreacja. Nie ma szans, żeby poeta w swojej poezji się nie odsłonił. Wszystko ma swoje skutki uboczne, nawet życie. Miłość i niemiłość. Zresztą, pierwotny tytuł brzmiał Skutki uboczne miłości, ale ta miłość zawężała zakres tematyczny. Myślę, że jest to książka intymna i bardzo syntetyczna. Nie lubię przegadywania tematu. Ma być krótko i konkretnie. Mocno. A czasem subtelnie.
A.K. Jaka jest Twoja definicja kultury słowa? Czym dla Ciebie jest słowo?
I.Sz. Aforyzm Leca mi się skojarzył: ,,Na początku było słowo, a na końcu frazes". I to w zasadzie wyczerpuje temat. Słowa to bóstwa. Otwierają oczy i zamykają drzwi. Tworzą rzeczywistość i wszystkie inne światy. Mogą olśnić, ogłuszyć, okaleczyć, zabić i zbawić, ale o zbawianiu mówić nie będę, bo się za bardzo rozpędzę. (śmiech)
Kim bylibyśmy bez języka?
Może dlatego słowa traktuję z namaszczeniem, nawet te wyświechtane i te „brzydkie” lub niemodne. Literalnie i dosłownie jestem miłośniczką języka, czyli filologiem. Choć akurat nie studia polonistyczne przyczyniły się do tej miłości…
A.K. Refleksja od siebie do czytelników:
I.Sz. Może zamiast refleksji pozwolę sobie na refleksyjne życzenia:
Nie wstydźcie się emocji, nie ukrywajcie ich, bo zaczynają w nas wtedy gnić.
Nie wstydźcie się tego, że czujecie mocniej. To przekleństwo, które bywa błogosławieństwem.
Nie bójcie się kochać i nie bójcie się nie kochać. W ogóle uważam, że w życiu nie można się bać.
A dla przeciwwagi po lekturze wierszy obejrzyjcie jakiś serial kryminalny, bo nie samą poezją żyje człowiek. To niezdrowe.
A.K. Dziękuję za rozmowę.
Poetycki debiut Iwony Sztachelskiej "skutki uboczne" pofrunął już do druku!
Drodzy Czytelnicy!
Miło nam poinformować, iż poetycki debiut Iwony Sztachelskiej "skutki uboczne" pofrunął już do druku!
A jakie są "skutki uboczne" Iwony Sztachelskiej, tego na pewno dowiecie się sięgając po tomik
***
Iwona Sztachelska - ur. w 1983 roku; absolwentka filologii polskiej i teatrologii; na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie; niedoszła italianistka; pracuje nad drugą książką poetycką i powieścią "Sukienka w kolorze miękkim"; miłośniczka psów, pociągów i filozofii buddyjskiej; kolekcjonerka biletów PKP; mieszka na Mazurach.
„Na różne tony” i „Dookoła głowy” - Marka Wołyńskiego już dostępne!
Drodzy Czytelnicy!
Miło nam poinformować, iż nakładem Wydawnictwa ANAGRAM ukazały się moje najnowsze książki - „Na różne tony” i „Dookoła głowy”, a w nich blisko 200 krótkich, różnorodnych tekstów.
Książki na pewno znajdziecie w naszym sklepie internetowym!
"Poezja jest kwintesencją tego, co ludzki umysł może uczynić ze swoją zdolnością analizy zewnętrznych i wewnętrznych bodźców. Do rozumienia poezji potrzeba wyższych stopni intencjonalności (jeśli ktoś woli nazywać to intuicją… kwestia definicji)". - Wywiad z Ryszardem Czerezdereckim, autorem "Autoportretu młodości"
Zapraszamy do lektury wywiadu z Ryszardem Czerezdereckim, autorem "Autoportretu młodości".
Dzień dobry, panie Ryszardzie. „Autoportret młodości” to Pana debiut poetycki. Jak się Pan czuje w roli debiutanta?
Dzień doby! To uczucie tożsame z tym, które mamy rozpoczynając nowy, dobrze upakowany planami dzień. Biorę głęboki oddech, analizuję, jak poukładać kolejne sprawy, aby dopiąć celów. Gdyż to wydarzenie bynajmniej nie było celem samym w sobie, ale pierwszym elementem większego planu. Zatem czuję, że zacząłem go realizować, a siła sprawcza nie pozwala mi już zawrócić.
Ryszard Czerezderecki to Pana pseudonim artystyczny, dlaczego nie wydaje Pan pod swoim prawdziwym nazwiskiem?
Cenię prywatność. A jednocześnie chcę coś przekazać innym. Przyjęcie pseudonimu pomaga to pogodzić. To nie jedyny pseudonim, pod którym tworzę – akurat pod tym powstaje poezja.
Dlaczego poezja? Skąd Pan także czerpie inspiracje do tworzenia poetyckich strof?
Jednym z kluczowych elementów ewolucji człowieka, który sprawił, że zaczęliśmy okłamywać samych siebie, że już nie jesteśmy zwierzętami, było pojawienie się abstrakcyjnego, symbolicznego myślenia i mowy z językiem zdolnym do określania również rzeczy nieistniejących oraz umieszczania ich na osi czasu. Poezja jest kwintesencją tego, co ludzki umysł może uczynić ze swoją zdolnością analizy zewnętrznych i wewnętrznych bodźców. Do rozumienia poezji potrzeba wyższych stopni intencjonalności (jeśli ktoś woli nazywać to intuicją… kwestia definicji). Pociąga mnie to intelektualnie tak, jak artystę motoryczne możliwości jego sprawnych dłoni lub sportowca pamięć mięśniowa, ruchowa i koordynacja ruchów jego ciała. Mój umysł chce ewoluować poza tę granicę. To predyspozycja mojego umysłu, choć zdaję sobie sprawę, że wymagająca okiełznania.
Skąd czerpię inspirację? Najkrócej mówiąc: widzę, słyszę, czuję – piszę. Często dopiero potem analizuję (to świadomie założona kolejność), bo dzięki temu poznaję siebie i swoje relacje z życiem. I znów koło się zamyka.
Mam wrażenie, że te poetyckie opowieści z „Autoportretu młodości” to w Pana wykonaniu swoiste migawki z życia, jaki był cel ich tworzenia?
Tak, to migawki z życia. Wiersze pisane swobodnie i na bieżąco. To szczególny zestaw utworów, których nie dałoby się chyba zaklasyfikować do tomiku o tytule niekojarzącym się z pamiętnikiem ze zdjęciami. Są autoportretem młodości, bo pokazują, jak zmieniały się moje wewnętrzne wartości na przełomie zgoła dwudziestu pięciu lat mojego życia. Swoich adresatów miały ucieszyć lub wzruszyć, niektóre miały coś wyszydzić, inne pokazać, że na pozór proste rzeczy wydają się takie, bo nie wnikamy w nie nazbyt głęboko. To, że piszę „moje wartości”, „moje życie”, nie oznacza, że nie dotyczą one postronnych czytelników. Każdy z nas dojrzewa i podlega procesom wewnętrznych przemian. Lektura tych wierszy pozwala przeanalizować swoją drogę i swój poziom wrażliwości.
Te wiersze elektryzują zręcznymi rymami, łatwiej się Panu tworzy rymowane strofy?
Trudniej! Ale by wyjaśnić, dlaczego wolę rymy, powołam się na przykład z budowlanki. Mieszkam w Edynburgu, nieformalnej stolicy Szkocji. Mamy tu miejsca, gdzie na jednej ulicy stoją wiktoriańskie kamienice, z solidnego budulca, wykończone piaskowcem, pełne ozdobników, a obok nich deweloperzy postawili nowoczesne budynki o równie ładnej architekturze… z płyty kartonowo - gipsowej, z elewacją imitującą klinkier lub po prostu grzeczny tynk. Jak pani sądzi, które z budowli przykuwają uwagę turystów? Które tworzą atmosferę? Które są trwalsze? Nowoczesność pociąga, ale klasyce i stylowi nie dorówna nigdy. Gdy czytam współczesną poezję – bez rymów, kształtów, celów – utwory wydają się szkicem myśli czekających na poetyckie ujęcie. Są wartościowe, ale nagie. Gdy znajduję coś dopracowanego, przez mój umysł zaczyna przepływać energia, a do tego procesu został stworzony. Dlatego uczę się świadomie szukać klasycznych form piękna, a rym wydaje mi się tak podstawowym składnikiem poezji, jak mąka w chlebie. Nie mam zamiaru narzucać czegoś innym, ale jeśli czegoś się od innych spodziewam, to od siebie tego wymagam. Choć, proszę pozwolić mi dodać, akceptuję utwory pozbawione rymów, gdy są ciekawe i szczere.
Czym dla Pana w ogóle, tak osobiście jest „Autoportret młodości”?
Pierwszym krokiem ku głównemu celowi. Dowodem, że realnie tę wędrówkę rozpocząłem. Z różnych przyczyn zwlekałem z tym kilkanaście lat (ale powstało dzięki temu kilka utworów, które znalazły się w tomiku), jest więc zwieńczeniem próby cierpliwości. Jest też prezentem dla mojej kochanej żony, która wypełniała mi przestrzeń tych wszystkich lat.
Dzieli się Pan napisanym na świeżo wierszem z kimś? Ma Pan takiego swojego osobistego czytelnika - krytyka?
Pewnie gdybym miał prawdziwego krytyka, z którym mógłbym konsultować większość utworów, z czasem mógłbym się pokusić o próbę dotknięcia akmeizmu. Ale pewnie nigdy nie będzie mi to dane. Zatem widać, że nie mam kogoś takiego. Jednak adresaci wierszy czytają je niemal na gorąco. Umieszczam też niektóre swoje utwory na fb lub Instagramie, gdzie czytają je znajomi (czasem nie tylko znajomi). Nikt jednak nie odważa się mnie korygować, a szkoda!
Czego możemy spodziewać się po „Autoportrecie młodości”?
Celowo to pytanie zrozumiem na dwa sposoby.
Czego czytelnicy mogą spodziewać się po tym tomiku, czyli czym ich zaskoczy, dlaczego warto tram zajrzeć? To żywy organizm, pełen szczerości i otwartości. Osoby z mojego otoczenia czytające te wiersze w mojej obecności kończyły często ze łzami wzruszenia w oczach, a nawet na policzkach. Spodziewajcie się emocjonalnej przygody (pod warunkiem odpowiedniego nastroju, który będzie towarzyszył lekturze).
Z drugiej strony, skoro „Autoportret młodości” to pierwszy krok, zatem co można się spodziewać po nim, jakie kolejne wydarzenia, publikacje? Pracuję już – a praca ta wymaga czasu, gdyż to zupełnie inny kaliber – nad dwoma tematycznymi tomikami. Jeden poświęcony jest refleksom geopolitycznym, w szczególności roli naszej polskiej mentalności w historii świata. Drugi – ma wyznaczyć rolę poezji w ewolucyjnym kroku rozwoju umysłu. Brzmi tajemniczo? Mam nadzieję, że bardziej tajemniczo niż patetycznie. „Autoportret młodości” zawiera pewną skromną „zajawkę” tych zagadnień – czytajcie, a znajdziecie!
Refleksja od siebie do czytelników:
Kochani, pielęgnujcie swoją wrażliwość, dbajcie o ciągły rozwój intelektu, świat Was potrzebuje! W chwilach życiowej spiekoty zapraszam Was do wiktoriańskiej kamienicy, byście ochłodzili się lekturą „Autoportretu młodości”, w chwilach chłodu ze strony losu, zapraszam przed ognisko uczuć zawartych w tymże tomiku – ogrzejcie się i zanieście ten ogień innym!
Rozmawiała: Agnieszka Krizel
Przypominamy, iż tomik poety dostępny jest w naszym sklepie.
W newsletterze Literacka. Tu się czyta ukazał się krótki wywiad z szefową Wydawnictwa ANAGRAM - Magdaleną Koperską!